Nawigacja
Chodźmy do Śródziemia

Chodźmy do Śródziemia

Zapadła noc. W ciszy na polanie gromadzą się dziwne postacie. Odziane w zielone opończe z prostymi, sięgającymi nad głowę, przypominającymi włócznie kijami w rękach stają kręgiem. Na znak jednej z nich, najwyraźniej wodza, inna z zielonych postaci rozpala ogień w ustawionym pośrodku kręgu stosie drewna. Padają wielkie słowa, a następnie ten, który rozpalał ogień wyciąga dwa palce prawej ręki w kierunku ognia, po jego drugiej stronie stoi ich przywódca trzymający na otwartej dłoni prostą metalową odznakę. Młody, który rozpalał ogień drżącym głosem powtarza za wodzem:

"Mam szczerą wolę całym życiem służyć Eru Iluvatarowi, posłanym przezeń Valarom i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim, być posłusznym Prawu Harcerskiemu."

Czy to jest niemożliwe? Czy niemożliwe jest, żeby gdzie indziej, przy innym ogniu inna osoba składała Przyrzeczenie Harcerskie słowami:

„Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Jasnej Stronie Mocy i Polsce…”?

Na dzień dzisiejszy nie ma takiej możliwości. Jesteśmy związani tradycyjną formą Przyrzeczenia, która ściśle wykonuje zapis Konstytucji WOSM[i]:


Artykuł II Zasady

 1.    Ruch skautowy opiera się na następujących zasadach:

  • Służba Bogu

Stosowanie się do zasad duchowych, lojalność wobec religii, która je wyraża i przyjęcie obowiązków stąd wynikających. 

  •  Służba innym

 i.    Lojalność wobec własnego kraju połączona z działaniami na rzecz lokalnego, narodowego i międzynarodowego pokoju, zrozumienia i współpracy.

 ii.    Udział w rozwoju społeczeństwa, przy uznaniu i poszanowaniu godności innych oraz integralności świata przyrody.

  •  Służba sobie

Odpowiedzialność za własny rozwój.

 Przestrzeganie Prawa i Przyrzeczenia

Wszyscy członkowie ruchu skautowego powinni przestrzegać prawa i przyrzeczenia skautowego, wyrażającego, w języku i sformułowaniach odpowiadających kulturze i cywilizacji każdej narodowej organizacji skautowej i zaakceptowanych przez Organizację Światową, zasady służby Bogu, służby innym i służby sobie, zainspirowanego Prawem i Przyrzeczeniem stworzonym przez Założyciela ruchu skautowego…

Czy jednak nie czas na korektę postrzegania fundamentalnych zasad, zgodnie z tym, jak współcześnie rozwija się i przekształca życie duchowe[ii]?

Wiele już razy i na łamach HRa, i w innych mediach wykazywałem niezbędność obecności Boga w harcerstwie, a także z gruntu chrześcijański charakter ruchu skautowego. I te moje słowa nie straciły ani trochę na aktualności.

Ale jednocześnie, zgodnie z protestancką zasadą sięgania do źródeł, warto spytać, czy o to chodziło twórcy Ruchu, Naczelnemu Skautowi Robertowi Baden-Powellowi? Oczywiście, pisał on, że celem skautingu jest przeniesienie chrześcijaństwa ze świąteczności na poziom dnia codziennego, odnowienie duchowe poprzez codzienne praktykowanie zasad Dekalogu, nie ograniczając się do form odświętnych i liturgicznych. 

Ale pisał też, że celem skautingu jest budowanie powszechnego braterstwa i pokoju. Niemożliwe przecież, gdy zamkniemy ruch w jednym konfesyjnym pudełku. To konfesyjne podejście widać między innymi w sporach o treść 10 punktu Prawa Harcerskiego, którego rygorystyczne ujęcie wyklucza z harcerstwa wszystkich protestantów, prawosławnych i wyznawców judaizmu, u których spożywanie małych dawek alkoholu jest częścią liturgii. Przywołanie tego argumentu katolicy wspólnie z ateistami zbywają jednak arogancko kontrując… rzymsko-katolickim pojmowaniem Eucharystii, czyli ignorując zupełnie fakt, że ktoś może jednak na tę samą czynność patrzeć inaczej i nieco inaczej ją pojmować.

Efektem jest paradoksalna dość sytuacja nadreprezentacji w harcerstwie, w stosunku do struktury społeczeństwa, osób niewierzących przy jednoczesnym braku przedstawicieli wyznań niekatolickich. Faktyczne, choć nieformalne i nieoficjalne, ukonfesyjnienie ZHP prowadzi zatem do powstania w nim dwóch wyraźnie zwalczających się nurtów – katolickiego i ateistycznego – przy jednoczesnym braku form pośrednich, które moderowałyby tak zdefiniowany konflikt. W efekcie spór o Boga w harcerstwie toczy się wokół rzymskokatolickiego rozumienia nie tylko Boga, ale i etyki, czy tego, co nazywamy praktykowaniem wiary. W oczach harcerskich papistów człowiek nie idący w niedzielę do kościoła jest na pewno lewakiem, pogrobowcem OH ZMP i „czerezwyczajki”, a dla ateistów każdy mówiący o Bogu jest na pewno agentem Watykanu, księdzem i przedstawicielem „ciemnogrodu”.

Tą drogą wkrótce dojdziemy do rozłamu, bo obie strony sporu głównie mówią, a zupełnie nie chcą słuchać.

Problem w istocie jest w tym, że w naszym kręgu kulturowym, inaczej, niż w Brytyjskiej Wspólnocie Narodów, pojęcie Boga odbierane jest jednoznacznie. Jeśli się o nie spieramy, to nie o to, kim jest Bóg, a o to jakie ma przymioty i atrybuty. Nikt jednak nie wątpi, gdy mówimy o Bogu, że chodzi o Tego, którego głosili apostołowie i święci chrześcijaństwa, utożsamianego z JHWH Starego Testamentu. To, czy jest On tożsamy z islamskim Allahem jest już kwestią sporną (autor stoi na stanowisku, że nie jest). Tak samo, jak dyskusyjne jest, czy można Go, przynajmniej w osobie Ojca, utożsamić z Wielkim Bytem buddyzmu[iii]. Jednak zarówno muzułmanie, jak i buddyści mają na naszą kulturę tak nikły wpływ, że dywagacje te obchodzą tylko pasjonatów.

Trudno zatem dziwić się ateistom, że ujęcie jednoznacznie Boga w Przyrzeczeniu Harcerskim jest przez nich odbierane jak deklaracja konfesyjna. Polska nie miała w swojej historii czasu, ani okazji do przepracowania tematu obecności pierwiastków Boskich w różnych mitach i kultach, który pojawia się w listach św. Pawła i legł u podstaw filozofii inklingowskiej, która zainspirowała J.R.R. Tolkiena[iv]. Właśnie pod wpływem Inklingów autor „Silmarillionu” stworzył najpełniejszą syntezę mitów judaistycznych, chrześcijańskich i pogańskich pokazując ich spójność i jedność duchowo-moralną. W syntezie tej najwyższym poziomem poznania jest wiedza o Eru Iluvatarze, ale podążanie dobrą ścieżką to także wierność posłanym przez Niego Ainurom i przyjaźń z Pierworodnymi Jego dziećmi, czyli Eldarami. W tym systemie myślenia i postrzegania rzeczywistości czerwonoskóry oddający cześć Wielkiemu Duchowi był po tej samej duchowo stronie, co katolicki mnich pomagający bezdomnym lub protestancki lekarz pracujący wśród trędowatych.

Tolkien nie stworzył filozofii Inklingów, ona powstała na wiele lat przed nim i była oparta na dość powszechnym w drugiej połowie XIX wieku przekonaniu o wspólnej podstawie i wspólnym celu wszystkich religii. Tę filozofię możemy zauważyć także w opracowanych w 1922 roku zasadach Konstytucji WOSM. Był to przecież czas nadziei na powszechne braterstwo po Wielkiej Wojnie, kiedy „Mordor” był jeszcze słaby i chwilowo odepchnięty przez mieszkańców „Mirkwood”[v], a „Isengard” jeszcze nie zaczął się zbroić.

W ślad za tą inklingowską filozofią idzie też wykładnia Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego, opracowana w 1995 roku przez druha Stefana Mirowskiego.

Pięknie. Jest tylko mały problem. Dzieła Tolkiena w Polsce rozpowszechniły się dopiero niedawno za sprawą cyklu filmów Petera Jacksona, a do zrozumienia ich przesłania większości widzów dalej, niż z Shire do Żelaznych Wzgórz. W kraju jednorodnym konfesyjnie, gdzie jak wspomniałem, każde wspomnienie o religii kojarzy się z jednym wyznaniem i nawet dyskusja o miejscu Boga w harcerstwie musi się odbywać przy okazji katolickiej pielgrzymki (co z automatu wyklucza wszystkich tych, dla których udział w pielgrzymce w jakiejkolwiek formie jest nie do przyjęcia), nie ma miejsca na inklingowskie postrzeganie duchowości.

Tu albo jesteś za, albo przeciw. Nie ma trzeciego, czwartego, piątego stanowiska.

A wszelka tożsamość opiera się na byciu „tak” lub „nie”.

Jest się więc

katolikiem=chrześcijaninem=wierzącym=moralnym=uczciwym

lub

niekatolikiem=niechrześcijaninem=niewierzącym=niemoralnym=nieuczciwym[vi].

Z optyki polskiego harcerza-ateisty więc, inklingowska interpretacja Boga w Przyrzeczeniu Harcerskim jest nieczytelna, niezrozumiała, pachnąca podstępem i próbą zawłaszczenia harcerstwa przez „czarnych”. Paranoja jednej strony nakręca paranoję drugiej i w efekcie każdą dyskusję harcerze katolicy interpretują jako próbę zawrócenia rozwoju harcerstwa na obszary skażone wpływami „Mordoru”, czyli ideologii komunistycznej.

Ale przecież – ktoś powie – Konstytucja WOSM jest jednoznaczna. Musi być mowa o Bogu i służbie Bogu. Nie ma tu miejsca na interpretacje.

Czyżby?

Zacznijmy od tego, że Konstytucja nie precyzuje jak rozumiemy Boga. A przecież buddyzm zasadniczo tego pojęcia nie zna. Czy nie ma skautów buddyskich? Ależ są! Jak więc sobie z tym poradzono?

Zasady Fundamentalne sformułowano w 1922 roku, gdy religię i religijność pojmowano inaczej, niż dziś. Nie było jeszcze rozbudowanych ruchów rodzimowierczych, te myśli i koncepcje dopiero raczkowały. Nie było kultów zbudowanych na kulturze masowej, jak np. oficjalnie zarejestrowana w Wlk. Brytanii religia Jedi. Buddyzm w Europie był szczątkowy i raczkował stanowiąc raczej ekstrawagancję elit, niż rzeczywisty ruch religijny. Religijność pojmowano formalnie i stadnie, a nie jako rzeczywiste zaangażowanie.

Od tamtej pory wiele się zmieniło. Doświadczenie komunizmu pozwoliło zrozumieć, że wiara do przetrwaniai nie potrzebuje oficjalnych form, a wręcz, że czasem jest w stanie przetrwać tylko tam, gdzie tych form – podporządkowanych totalitarnemu państwu – unika.

Religijność uległa prywatyzacji i rozproszeniu.

Dziś nie mamy drużyn jednorodnych konfesyjnie, a nawet jeśli, to praktykowane przez naszych harcerzy formy duchowości są diametralnie różne. Czy mamy prawo narzucać im nasze rozumienie i postrzeganie świata duchowego?

O ile dwadzieścia lat temu byłem jedynym niekatolikiem w dwudziestoosobowej drużynie, a w wieczornej wspólnej modlitwie uczestniczyli wszyscy, o tyle dziś w dwunastoosobowej drużynie wędrowniczej mam jedną dziewczynę jednoznacznie identyfikującej się z katolicyzmem, poza mną jest dwoje protestantów, jeden wyznawca religii Wikingów i resztę poszukującą. Dwie dziewczyny wywodzą się z tradycji prawosławnej. W istocie jedynym duchowym punktem łączącym prawie wszystkich są dzieła Tolkiena i filozofia Inklingów.

Zatem może pójść śladem Tolkiena do Śródziemia i tak ułożyć JEDNO Przyrzeczenie, by w jego treści tam , gdzie odwołujemy się do wartości duchowych każdy mógł wstawić to, co dla niego jest Bogiem? Trochę za myślą Marcina Lutra wyrażoną w „Dużym Katechizmie”:

 Co to znaczy: mieć Boga; albo — co to jest Bóg? Odpowiedź: Bogiem jest to, od czego winniśmy się spodziewać wszystkiego dobrego i do czego możemy się uciec we wszystkich potrzebach. Mieć Boga nie znaczy nic innego, jak ufać Mu z całego serca i wierzyć. Nieraz mówiłem, że jedynie ufność i wiara serca czynią zarówno Boga, jak bożka. Jeśli wiara i ufność są prawdziwe, to i twój Bóg jest prawdziwy; odwrotnie zaś, gdzie ufność jest fałszywa i niewłaściwa, tam nie ma też prawdziwego Boga. Te 'dwie rzeczy należą do siebie: wiara i Bóg.

Tak więc, mówię, to, na czym zawisnęło serce twoje i na czym ono polega, jest właściwie twoim Bogiem.

Czy musimy apriorycznie determinować formę duchowości, do której odwołuje się przyrzekający harcerz? Nie możemy zaufać mu i dać mu prawo wyboru? Skoro Bóg ze względu na jednoznaczną konotację konfesyjną jest nie do przyjęcia dla ateistów i nie stanowi punktu odniesienia dla agnostyków, skoro Dobro Najwyższe jest sprzeczne z tradycją chrześcijańską, jako odniesienie do herezji manichejskiej, skoro Prawda jest dla wierzących jedynie odbiciem Boga, a nie Bogiem samym, skoro nie ma możliwości znalezienia pojęcia, które nas pogodzi, to zgódźmy się, że każdy ma prawo sam określić, w imię Kogo, lub czego składa Przyrzeczenie. Dopóki nie ma to formy bluźnierczego szyderstwa, jak Latający Potwór Spaghetti, czy istnieje powód, by odmawiać harcerzowi prawa wyboru?

A zatem, zgódźmy się na to, że harcerz szczerze wierzący w duchowy świat opisany przez Tolkiena będzie przysięgał Eru Iluvatarowi i Valarom, a ten, który wierzy w Moc, przysięgnie służyć Jasnej Jej Stronie, wzywający Odyna przysięgnie Odynowi, a dążący do nirwany, powoła się na Dharmę.

Czy to będzie jakieś wyłamanie się z tego, co określa WOSM w swej Konstytucji? Absolutnie nie. Dokładnie takie rozwiązanie przyjął bowiem… skauting brytyjski![vii] 

A zatem, spróbujmy ująć najważniejsze słowa, jakie wypowiadamy, w sposób godzący różne stanowiska:

„Mam szczerą wolę pełnić służbę …………………………………….. *) i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim, bić posłusznym Prawu Harcerskiemu.”

*) tu wstaw Byt duchowy (wartości duchowe) stanowiący dla Ciebie źródło wszelkiego dobra, na którym polegasz.

Bo przecież w skautingu chodzi o to, by znajdować to, co łączy, a nie wymuszać na innych przyjęcie tego, co dzieli.

Chodźmy do Śródziemia.

 

phm Maciej Pietraszczyk

 

 

[i] https://skauting.zhp.pl/tl_files/download/dokumenty/Konstytucja%20WOSM.doc (plik ściąga się automatycznie)

[ii] http://en.wikipedia.org/wiki/Religion_in_Scouting

[iii] http://members.scouts.org.uk/f103516 (plik pdf ściąga się automatycznie)

[iv] W naszej literaturze podobne rozumowanie prezentowała np. Maria Konopnicka, która chociażby w bajce „O krasnoludkach i sierotce Marysi” dała iście tolkienowską wykładnię procesu chrystianizacji, jako świadomego wycofania się słowiańskich bogów wobec nadejścia prawdziwego Pana, w imieniu którego zarządzali światem.

[vi] Przykładem może być artykuł Dominika Zdorta z dodatku do „Rzeczpospolitej”, w którym postuluje on wysiedlenie polskich Tatarów, bo jako muzułmanie mogą być zagrożeniem dla Polski. To, że wcześniej przez setki lat zasłużyli się Polsce, nie ma dla sfanatyzowanego dziennikarza znaczenia.


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.