Nawigacja
Kamila Wajszczuk: Do czego służy kurs drużynowych
W ferworze dyskusji nad stanem i perspektywami kształcenia drużynowych przewija się wątek kursów, zwykle określanych jako źle prowadzone, wręcz wypaczające albo demotywujące. Tu i ówdzie da się nawet słyszeć głosy, że kurs drużynowych to "towar zastępczy" dla prawdziwego kształcenia, które powinno się odbywać przez przykład własny i pracę z kadrą w drużynie, w skrajnym wypadku można by było więc w ogóle kursów nie organizować. O ile, po wzięciu pod uwagę różnic w poziomie kształcenia w różnych środowiskach, zgadzam się, że jakość kursów pozostawia czasem wiele do życzenia, to nie zgadzam się z tezą, że kurs można uznać za zbędny w procesie kształtowania się młodego instruktora. Po co mu więc ten kurs drużynowych?

Przede wszystkim musimy sobie zdać sprawę z tego, że ani "terminowanie", na przykład na funkcji przybocznego, ani kurs, czy inne formy kształcenia, nie mogą istnieć w oderwaniu od siebie. Wszystkie razem powinny układać się w harmonijny proces pracy z kandydatem na instruktora, najlepiej pod okiem doświadczonego instruktora-opiekuna. W moim przekonaniu najlepszą klamrą spinającą te działania w całość byłaby próba na stopień przewodnika. Przyjrzyjmy się roli kursu instruktorskiego w tym procesie.

Dobry kurs instruktorski to bardzo ważne, inspirujące i dodające energii przeżycie, długo nie pozwalające o sobie zapomnieć. Takie przeżycie jest wręcz niezbędne do wykrzesania w młodej kadrze motywacji do prowadzenia drużyn lub utrzymania jej u tych, którzy już się do tego pomysłu zapalili. Większość z nas ma zapewne w głowie słowa hm. Stefana Mirowskiego o tym, że "kursu nie można odbyć, kurs trzeba przeżyć". Wprowadźmy je w życie, a absolwenci naszego kursu z zapałem wezmą się nie tylko do działania w drużynie, ale i do dalszego samodoskonalenia. Kurs działa w ten sposób dzięki atmosferze zdobywania wiedzy, która wytwarza się w grupie, dzięki kadrze, która potrafi motywować i pokazuje, że wierzy w uczestników, dzięki możliwości spotkania nowych ludzi, dzięki inspiracji czerpanej z dobrze przygotowanego programu.

Kurs daje szansę poznać doświadczenia i przekonania szerszego grona instruktorów, mentalnie "wyjść" poza własne środowisko, poszerzyć spojrzenie na harcerstwo. Choćbyśmy mieli doskonałych drużynowych, nie możemy liczyć na to, że samodzielnie, metodą mistrz-uczeń, wykształcą kolejne ideały. Po pierwsze, nikt nie jest doskonały i każdy drużynowy ma zarówno mocne, jak i słabe strony, powinniśmy więc unikać ryzyka kopiowania, które zresztą nigdy nie jest stuprocentowo dokładne. Po drugie, poznanie zupełnie nowych pomysłów czy wariantów stylu pracy bardzo otwiera umysł, uwrażliwia na celowość pracy w harcerstwie i mocno inspiruje. Oczywiście moglibyśmy stworzyć system, w którym drużynowy pracując ze swoją kadrą wysyła ich na gościnne zbiórki do coraz to innych instruktorów, na kursie mamy jednak okazję do wymiany poglądów na szerszą skalę - uczestnik ma szansę poznać doświadczenia i refleksje nie tylko kadry czy zaproszonych gości, ale i innych uczestników. Prawdopodobnie zmotywuje go to do dalszego poszukiwania inspiracji u innych.

Kurs systematyzuje wiedzę, nazywa pewne rzeczy po imieniu, daje okazję do refleksji. Nie jest jego wartością wiedza przekazana mniej lub bardziej wprost, czyli na przykład to, że absolwenci będą umieli nazwać elementy metody harcerskiej. Wartością jest uporządkowanie zdobytych już doświadczeń i wiedzy nabytej intuicyjne i poszerzenie ich o rzeczy nowe, a także wzbudzenie chęci dalszego zdobywania potrzebnych informacji i doświadczeń. Oczywiście musi się to dziać w sposób naturalny, dlatego jestem przeciwna budowaniu, na przykład, zajęć o metodzie wyłącznie w oparciu o graficzną formę jej zobrazowania (statek, kwiatek, zamek itp.). Dobrze poprowadzone zajęcia kursowe powinny u uczestnika spowodować mniej więcej taki tok myślenia - aha, to co robimy w drużynie nazywa się tak i tak, powinno wyglądać mniej więcej tak, jak będę chciał dowiedzieć się więcej, powinienem szukać w takim a takim kierunku.

Kurs może wreszcie dać szansę na sprawdzenie umiejętności uczestnika na forum innym niż macierzysta drużyna. Integralną częścią kursu mogą - i powinny - być bowiem zadania sprawdzające takie umiejętności, jak planowanie czy prowadzenie zbiórki. Uczestnik ma szansę dostać informację zwrotną zarówno od kadry kursu, jak i od pozostałych jego uczestników, jeśli to odpowiednio zorganizujemy. Podobnie jak wymiana doświadczeń, będę to przyczynkiem do poszerzenia swojego spojrzenia na harcerstwo, a także do spojrzenia na siebie z trochę innej niż zwykle strony. Należy przy tym uniknąć pułapki związanej z tą formą - ocena umiejętności pokazanych na kursie nie może być decydującym elementem oceny danej osoby jako kandydata na instruktora, powinna być tylko jedną z wielu jej składowych.

Aby te wszystkie cele były realizowane, musimy rzecz jasna zadbać o jakość naszych kursów drużynowych. I nie pomogą tu żadne standardy odnoszące się do ich treści. Najważniejsze są dwie rzeczy: świadomość celu, dla którego robimy kurs - tego chyba nie muszę tłumaczyć, a także dobra kadra kształcąca. Dobra - czyli z doświadczeniem w tym, do czego kształci, przekonana, zmotywowana i stale doskonaląca swój warsztat.

Moje doświadczenia przekonały mnie też, że jest kilka innych czynników sprzyjających realizacji opisanych wyżej celów. Każdy kurs będzie lepiej działał, jeśli poprowadzi go zespół ludzi, którzy się rozumieją i najważniejsze sprawy mają zawczasu przegadane. Aby tak się stało, muszą po prostu poświęcić przygotowaniom odpowiednio dużo czasu, rozmawiając także o rzeczach pozornie oczywistych, wspólnie formułując cele i założenia kursu oraz układając jego treści w spójną całość. Aby kurs przekazywał silną dawkę motywacji, warto by był kursem wyjazdowym, a nie zestawem zbiórek w ciągu dłuższego czasu. Atmosfera, jaka wytwarza się na wyjeździe, nie daje się łatwo przenieść na spotkania w "zwykłe" popołudnia, a śródroczną pracą z kadrą powinni się raczej zająć bezpośredni przełożeni kandydata na instruktora. Aby można było ocenić umiejętności kursantów, warto zapewnić im do tego odpowiednie warunki - niech przynajmniej nie piszą planów pracy po nocach. Musimy też stale pamiętać o tym, jak silnym narzędziem pracy jest przykład własny kadry kursu.

Do dziś wspominam swój kurs drużynowych. Był dla mnie ogromnym pozytywnym ładunkiem przeżyć, przemyśleń, nowej i starej, ale na nowo poukładanej wiedzy. Jego kadrę stanowili ludzie, którzy stali się ważnymi osobami na mojej drodze stawania się instruktorką. To na kursie zaświtało mi w głowie, że może mogłabym z powodzeniem zmierzyć się z próbą przewodnikowską, że może mogłabym poprowadzić drużynę, a na pewno mogłabym wiele w niej udoskonalić, ze wiele mogłabym udoskonalić także w sobie. Na tym kursie zaczęło się moje świadome zdobywanie harcerskich doświadczeń i wiedzy, które do dziś się nie zakończyło. Chciałabym, aby kolejne kursy dawały równie wiele kolejnym kandydatom na instruktorów harcerskich.

Kamila Wajszczuk




-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2008






Social Sharing: Facebook Google Tweet This

12
slonko dnia grudnia 16 2008 16:37:34

Dzisiaj spotkanie w ramach organizacji kursów drużynowych. Kamila, dzięki za ten tekst, trafiłem w "10" czytając go własnie przed tym spotkaniem. Smile

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.