Nawigacja
Artykuły » Prosto w oczy ! » Wędrownicy: aktywni poszukiwacze, bierni konsumenci czy byty wirtualne?
Wędrownicy: aktywni poszukiwacze, bierni konsumenci czy byty wirtualne?
- Drukuj
- 05 paź 2009
- Prosto w oczy !
- 3645 czytań
- 0 komentarzy
HR: Sama jesteś w wieku wędrowniczym, ale masz dużo innych doświadczeń: byłaś przyboczną w gromadzie zuchowej, teraz jesteś komendantką hufca, widzisz na co dzień pracę wielu środowisk wędrowniczych. W tym roku patrzyłaś na ogólnopolski ruch wędrowniczy trochę z boku - jako gospodarz bazy Wędrowniczej Watry 2009. W którą stronę zmierza dziś wędrownictwo?
Phm. Anna Pospieszna: Tyle chciałabym powiedzieć, że nie wiem od czego zacząć... może zacznę od historii które ostatnio zainspirowały mnie do przemyśleń. Wędrownicza Watra (dzień ostatni) - Mam upatrzone cztery zajęcia o ciekawej tematyce. Zdecydowanie chcę na nie iść! W ilu wzięłam udział? W jednych. Dlaczego? Bo pozostałe się nie odbyły, lub zmieniły miejsce, lub było za mało chętnych, lub coś jeszcze innego o czym nie wiem. W związku z tym, że miałam bliższy kontakt z organizatorami niż z uczestnikami, śmiem twierdzić, że nie była to w większości wina organizatorów (zajęcia były organizowane przez patrole). Może nie potrafili zachęcić do zajęć, może nie do końca podołali kwestiom organizacyjnym programu, ale bardzo chcieli aby uczestnicy dali coś z siebie i wzięli jak najwięcej. Ale ci nie byli zbyt chętni do tego....
HR: Kim więc jest przeciętny wędrownik? Aktywny poszukiwacz czy bierny konsument?
AP: Aktywni poszukiwacze na pewno są... ale najwyżej 30%. Biernych konsumentów - czym Cię pewnie zaskoczę - nie ma wcale. Raczej widzę "niekonsumentów" - ludzi którzy ani sami nic nie tworzą i nie szukają, ani nawet nie korzystają z propozycji podstawianych pod nos!
HR: Aż tak źle? jak się czyta relacje z "Wędrowniczej Watry 2009" to powiewa optymizmem!
AP: Bo było naprawdę fajnie... takie imprezy dobrze się wspomina, ale chyba tylko dlatego, że jest się z ludźmi, że można się pośmiać.... sądzę, że na "Watrze" byli ludzie z tych 30%, w większości właśnie poszukiwacze, którzy realizując zadania również świetnie się bawili.
HR: Wiesz, mi się wydaje że w tej chwili brakuje prawdziwych liderów wędrowniczych . Drużyny wędrownicze stały się takimi samorządnymi wyłącznie rówieśniczymi grupkami kumpli, w których liczy się wyłącznie miłe spędzanie czasu. Za wielu z nich chyba spłyciło wędrownictwo do filozofii "róbta co chceta". Brakuje autorytetów, takich ludzi którzy byli jeszcze 5-6 lat temu, pokazali by osobistym przykładem czym jest praca nad sobą, służba społeczeństwu, poszukiwanie miejsca w świecie...
AP: Tak, być może za bardzo poszło wszystko w kierunku: drużyna wędrownicza = drużyna przyjaciół, przy czym przyjaźń pojmowana jest właśnie jako przyjemne spędzanie czasu we wspólnym gronie, a nie podejmowanie wyzwań.
HR: Ale wiesz, to chyba nic nowego - niedawno czytałem stare numery "Na Przełaj" gdzie były relacje z PZHS - Polowych Zbiórek Harcerzy Starszych czyli poprzednika Wędrowniczej Watry. I 20 lat temu pisano o tym samym: część przyjeżdża na PZHS tylko po to by zalegać w namiotach i gadać z kumplami...
AP: Wydaję mi się jednak że dzisiejszy problem jest trudniejszy, ponieważ i metodyka i program jest teoretycznie lepiej wypracowany niż kiedyś. Skala zjawiska, też jest inna. Opowiem Ci kolejną historię: wyjście Drużyny Reprezentacyjnej Chorągwi na rocznicę 17 września - potrzebne pełne składy członków Drużyny z hufców. I co? Mamy o połowę ludzi za mało. Co jest? Dlaczego nikt nie chce chodzić? Przecież to są ciekawe zbiórki, super ludzie w drużynie, bezpośredni kontakt z mediami, można widzieć więcej niż inni! Instruktorzy mogli by to świetnie wykorzystać jako zbiórkę o historii, może rozpoczęcie pola służby, może otwarcie dyskusji o... A jednak nie... Szef Drużyny Reprezentacyjnej zadał jedno pytanie odpowiadające na moje pytanie: A ilu masz wędrowników w hufcu? Aż strach się przyznać, powiem jedynie, że bardzo mało. W dodatku w myślach przeanalizowałam ich chęci do podejmowania działań...
HR: Tu chyba się nie zgodzę. Ja naprawdę sam z własnej nieprzymuszonej woli ostatnio chodzę na uroczystości patriotyczne w naszym mieście - 27 XII (Powstanie Wielkopolskie), 1 IX itd. ale odnoszę wrażenie że wszystkie one są dość podobne wręcz takie same: przemawia wojewoda, marszałek, prezydent miasta, wymienianie VIP-ów, potem składamy wieńce, wojsko palnie salwę i koniec. Czy to jest naprawdę ciekawa propozycja dla wędrowników?
AP: Ale wyjścia Drużyny Reprezentacyjnej to nie tylko ta sztywna część oficjalna. To także wyjazdy do różnych miejscowości całego regionu, spotkania z ciekawymi ludźmi, masz okazje zjeść bigos w remizie strażackiej, możesz zobaczyć prezydenta na 7 metrów a nie na 50, możesz iść środkiem ulicy po której w żadnym innym czasie byś nie poszedł ...
HR: OK, ale w takim razie gdzie jest jakaś reklama tego skierowana do harcerzy? Na stronie internetowej Chorągwi nie ma nic o tym, nie ma żadnych zdjęć ani relacji. Jakbyś mi o tym nie opowiedziała, to bym myślał że Drużyna Reprezentacyjna to tylko wyjścia pod pomnik, przebieramy się w pałatki, stoimy, zdejmujemy i wracamy...
AP: To problem braku promocji do wewnątrz organizacji w ogóle. Nie tylko dotyczy Drużyny Reprezentacyjnej.
HR: Wróćmy do wędrowników. Wydaje mi się że pod tą nazwą kryją się zupełnie różne kategorie ludzi. Mówimy że "w hufcu jest tylu, a tylu wędrowników" - powiedzmy: 100.. Ale zapewne ponad jedna trzecia z nich to młoda kadra, czyli ci co są funkcyjnymi w drużynach innych grup wiekowych, zdobywają stopnie instruktorskie. itd. Dla nich wędrownictwo to tylko jakaś część działalności harcerskiej, raczej nie bedą zapewniać frekwencji na imprezach wędrowniczych. Druga kategoria to ci, co się mocno realizują w specjalnościach, poszli w jednym kierunku i też nie interesują się "głównym nurtem" programu wędrowniczego, ani obrzędowością wędrowniczą.
AP: Niektórzy działają i w specjalnościach i w drużynach ogólnych, ale rzeczywiście , część z nich to już "ZHP-owscy emeryci", ludzie których związek z organizacją jest coraz luźniejszy, i są już raczej w wieku post-wędrowniczym. Czasem mam jednak nadzieję, że niektórzy z nich jeszcze zawrócą, by bardziej wesprzeć pracę wychowawczą i organizacyjną.
HR: No i dopiero po odliczeniu tych dwóch kategorii zostają ci "typowi" wędrownicy i ich nie jest wcale aż tak dużo....
AP: My (harcerstwo) oferujemy wyjście w świat, poznanie, możliwośc zaspokojenia ciekawości, dajemy możliwości realizacji... tyle że czasem mi się wydaje, że społeczeństwo (młodzież) może w aktualnym czasie nie jest otwarta na świat i nie chce nic poszukiwać, nie jest go ciekawa. Co z tego wynika? Hmmm.... wszystko i nic. Patrząc na program na rok 2009/2010 proponowany przez GK wskazuje, że ZHP idzie w dobrą stronę (moja skromna opinia). Wędrownikom nie tylko oferuje gotowe propozycje, ale także inspiruje do działania na swój sposób (np. nasza-trasa.zhp.pl). Ale po wyżej wymienionych historiach (i kilku innych) zastanawiam się kto je będzie realizował. Nie mówię, że nie będzie nikogo, ale wydaje mi się, że będą to cząstki tego co mamy. Co z pozostałą częścią? Brak inicjatywy, brak samozaparcia, brak chęci. Na cokolwiek. A może instruktorzy nie potrafią zachęcić do działania? Nie wiem. Ale czuję pewną porażkę wychowawczą na tym polu. Wracając do pytania "Quo vadis wędrownictwo?". Sądzę, że pójdzie w dobrą stronę, ale TYLKO jeśli pojawi się wola samych wędrowników. Czy się pojawi? Sądzę, że nie jeśli coś się nie zmieni, nie będzie jakiegoś "booom!!!", czegoś co dotrze do samych zainteresowanych i postawi ich na nogi. Ale jak postawi, to będzie naprawdę coś : ) Zapewne każdy powie że u niego w hufcu / w środowisku jest lepiej. Że wędrownicy podejmują służbę, wychodzą w świat, odkrywają siebie... Ale jeśli to czytasz drogi wędrowniku/Instruktorze, dowodzi, że właśnie taki jesteś, osoby bez chęci do podejmowania czegokolwiek nawet nie otworzą czasopisma czy strony internetowej z takimi rozważaniami.
HR: Dziękuję za rozmowę!
Phm. Anna Pospieszna: Tyle chciałabym powiedzieć, że nie wiem od czego zacząć... może zacznę od historii które ostatnio zainspirowały mnie do przemyśleń. Wędrownicza Watra (dzień ostatni) - Mam upatrzone cztery zajęcia o ciekawej tematyce. Zdecydowanie chcę na nie iść! W ilu wzięłam udział? W jednych. Dlaczego? Bo pozostałe się nie odbyły, lub zmieniły miejsce, lub było za mało chętnych, lub coś jeszcze innego o czym nie wiem. W związku z tym, że miałam bliższy kontakt z organizatorami niż z uczestnikami, śmiem twierdzić, że nie była to w większości wina organizatorów (zajęcia były organizowane przez patrole). Może nie potrafili zachęcić do zajęć, może nie do końca podołali kwestiom organizacyjnym programu, ale bardzo chcieli aby uczestnicy dali coś z siebie i wzięli jak najwięcej. Ale ci nie byli zbyt chętni do tego....
HR: Kim więc jest przeciętny wędrownik? Aktywny poszukiwacz czy bierny konsument?
AP: Aktywni poszukiwacze na pewno są... ale najwyżej 30%. Biernych konsumentów - czym Cię pewnie zaskoczę - nie ma wcale. Raczej widzę "niekonsumentów" - ludzi którzy ani sami nic nie tworzą i nie szukają, ani nawet nie korzystają z propozycji podstawianych pod nos!
HR: Aż tak źle? jak się czyta relacje z "Wędrowniczej Watry 2009" to powiewa optymizmem!
AP: Bo było naprawdę fajnie... takie imprezy dobrze się wspomina, ale chyba tylko dlatego, że jest się z ludźmi, że można się pośmiać.... sądzę, że na "Watrze" byli ludzie z tych 30%, w większości właśnie poszukiwacze, którzy realizując zadania również świetnie się bawili.
HR: Wiesz, mi się wydaje że w tej chwili brakuje prawdziwych liderów wędrowniczych . Drużyny wędrownicze stały się takimi samorządnymi wyłącznie rówieśniczymi grupkami kumpli, w których liczy się wyłącznie miłe spędzanie czasu. Za wielu z nich chyba spłyciło wędrownictwo do filozofii "róbta co chceta". Brakuje autorytetów, takich ludzi którzy byli jeszcze 5-6 lat temu, pokazali by osobistym przykładem czym jest praca nad sobą, służba społeczeństwu, poszukiwanie miejsca w świecie...
AP: Tak, być może za bardzo poszło wszystko w kierunku: drużyna wędrownicza = drużyna przyjaciół, przy czym przyjaźń pojmowana jest właśnie jako przyjemne spędzanie czasu we wspólnym gronie, a nie podejmowanie wyzwań.
HR: Ale wiesz, to chyba nic nowego - niedawno czytałem stare numery "Na Przełaj" gdzie były relacje z PZHS - Polowych Zbiórek Harcerzy Starszych czyli poprzednika Wędrowniczej Watry. I 20 lat temu pisano o tym samym: część przyjeżdża na PZHS tylko po to by zalegać w namiotach i gadać z kumplami...
AP: Wydaję mi się jednak że dzisiejszy problem jest trudniejszy, ponieważ i metodyka i program jest teoretycznie lepiej wypracowany niż kiedyś. Skala zjawiska, też jest inna. Opowiem Ci kolejną historię: wyjście Drużyny Reprezentacyjnej Chorągwi na rocznicę 17 września - potrzebne pełne składy członków Drużyny z hufców. I co? Mamy o połowę ludzi za mało. Co jest? Dlaczego nikt nie chce chodzić? Przecież to są ciekawe zbiórki, super ludzie w drużynie, bezpośredni kontakt z mediami, można widzieć więcej niż inni! Instruktorzy mogli by to świetnie wykorzystać jako zbiórkę o historii, może rozpoczęcie pola służby, może otwarcie dyskusji o... A jednak nie... Szef Drużyny Reprezentacyjnej zadał jedno pytanie odpowiadające na moje pytanie: A ilu masz wędrowników w hufcu? Aż strach się przyznać, powiem jedynie, że bardzo mało. W dodatku w myślach przeanalizowałam ich chęci do podejmowania działań...
HR: Tu chyba się nie zgodzę. Ja naprawdę sam z własnej nieprzymuszonej woli ostatnio chodzę na uroczystości patriotyczne w naszym mieście - 27 XII (Powstanie Wielkopolskie), 1 IX itd. ale odnoszę wrażenie że wszystkie one są dość podobne wręcz takie same: przemawia wojewoda, marszałek, prezydent miasta, wymienianie VIP-ów, potem składamy wieńce, wojsko palnie salwę i koniec. Czy to jest naprawdę ciekawa propozycja dla wędrowników?
AP: Ale wyjścia Drużyny Reprezentacyjnej to nie tylko ta sztywna część oficjalna. To także wyjazdy do różnych miejscowości całego regionu, spotkania z ciekawymi ludźmi, masz okazje zjeść bigos w remizie strażackiej, możesz zobaczyć prezydenta na 7 metrów a nie na 50, możesz iść środkiem ulicy po której w żadnym innym czasie byś nie poszedł ...
HR: OK, ale w takim razie gdzie jest jakaś reklama tego skierowana do harcerzy? Na stronie internetowej Chorągwi nie ma nic o tym, nie ma żadnych zdjęć ani relacji. Jakbyś mi o tym nie opowiedziała, to bym myślał że Drużyna Reprezentacyjna to tylko wyjścia pod pomnik, przebieramy się w pałatki, stoimy, zdejmujemy i wracamy...
AP: To problem braku promocji do wewnątrz organizacji w ogóle. Nie tylko dotyczy Drużyny Reprezentacyjnej.
HR: Wróćmy do wędrowników. Wydaje mi się że pod tą nazwą kryją się zupełnie różne kategorie ludzi. Mówimy że "w hufcu jest tylu, a tylu wędrowników" - powiedzmy: 100.. Ale zapewne ponad jedna trzecia z nich to młoda kadra, czyli ci co są funkcyjnymi w drużynach innych grup wiekowych, zdobywają stopnie instruktorskie. itd. Dla nich wędrownictwo to tylko jakaś część działalności harcerskiej, raczej nie bedą zapewniać frekwencji na imprezach wędrowniczych. Druga kategoria to ci, co się mocno realizują w specjalnościach, poszli w jednym kierunku i też nie interesują się "głównym nurtem" programu wędrowniczego, ani obrzędowością wędrowniczą.
AP: Niektórzy działają i w specjalnościach i w drużynach ogólnych, ale rzeczywiście , część z nich to już "ZHP-owscy emeryci", ludzie których związek z organizacją jest coraz luźniejszy, i są już raczej w wieku post-wędrowniczym. Czasem mam jednak nadzieję, że niektórzy z nich jeszcze zawrócą, by bardziej wesprzeć pracę wychowawczą i organizacyjną.
HR: No i dopiero po odliczeniu tych dwóch kategorii zostają ci "typowi" wędrownicy i ich nie jest wcale aż tak dużo....
AP: My (harcerstwo) oferujemy wyjście w świat, poznanie, możliwośc zaspokojenia ciekawości, dajemy możliwości realizacji... tyle że czasem mi się wydaje, że społeczeństwo (młodzież) może w aktualnym czasie nie jest otwarta na świat i nie chce nic poszukiwać, nie jest go ciekawa. Co z tego wynika? Hmmm.... wszystko i nic. Patrząc na program na rok 2009/2010 proponowany przez GK wskazuje, że ZHP idzie w dobrą stronę (moja skromna opinia). Wędrownikom nie tylko oferuje gotowe propozycje, ale także inspiruje do działania na swój sposób (np. nasza-trasa.zhp.pl). Ale po wyżej wymienionych historiach (i kilku innych) zastanawiam się kto je będzie realizował. Nie mówię, że nie będzie nikogo, ale wydaje mi się, że będą to cząstki tego co mamy. Co z pozostałą częścią? Brak inicjatywy, brak samozaparcia, brak chęci. Na cokolwiek. A może instruktorzy nie potrafią zachęcić do działania? Nie wiem. Ale czuję pewną porażkę wychowawczą na tym polu. Wracając do pytania "Quo vadis wędrownictwo?". Sądzę, że pójdzie w dobrą stronę, ale TYLKO jeśli pojawi się wola samych wędrowników. Czy się pojawi? Sądzę, że nie jeśli coś się nie zmieni, nie będzie jakiegoś "booom!!!", czegoś co dotrze do samych zainteresowanych i postawi ich na nogi. Ale jak postawi, to będzie naprawdę coś : ) Zapewne każdy powie że u niego w hufcu / w środowisku jest lepiej. Że wędrownicy podejmują służbę, wychodzą w świat, odkrywają siebie... Ale jeśli to czytasz drogi wędrowniku/Instruktorze, dowodzi, że właśnie taki jesteś, osoby bez chęci do podejmowania czegokolwiek nawet nie otworzą czasopisma czy strony internetowej z takimi rozważaniami.
HR: Dziękuję za rozmowę!
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.