Nawigacja
Maciej Pietraszczyk: W kontekście społecznym
- Wystarczająco długo mam do czynienia z tą firmą, by poznać funkcjonujące tu bzdury - mówi. - Nie myślałem jednak, że pastisz, który piszę, z założenia dziejący się w nieokreślonej przyszłości, zostanie tak szybko wyprzedzony przez rzeczywistość. Odkąd pamiętam, zawsze brakowało pieniędzy i trzeba było kombinować; ludzie narzekali na marazm i beznadzieję, ale nic z tym nie robili, przyzwyczaili się, że tak musi być. Każdy policjant powie, że policja jest zbiurokratyzowana - mimo to nie ma chęci, by to zmienić.

On próbował coś zrobić, dostrzegał możliwość zmiany całego systemu Policji i proponował, by skorzystać ze wzorów brytyjskich, gdzie są konkursy na stanowiska i obowiązuje kadencyjność, a każdy szef jest rozliczany z powierzonych zadań. Ale to głos wołającego na puszczy, więc, póki co, pozostaje mu pisać Pamiętnik.

(A. Wicik "Pamiętnik antyterrorysty", Policja 997, styczeń 2009)



Znamy skądś tę scenkę? Chyba nawet zbyt dobrze. Marazm, beznadzieja, zbiurokratyzowanie, na które wszyscy narzekają, ale prawie nikt nie ma odwagi podjąć jakiejś próby zmiany. To wypisz-wymaluj sytuacja w naszym Związku. Ale artykuł z miesięcznika "Policja 997" nie dotyczy ZHP. Dotyczy polskiej Policji.

Kiedy dyskutujemy nad kondycją ZHP powołujemy się na wspaniałe wzory zagraniczne. Tak, warto przyjrzeć się jak oni to robią. Warto skopiować dobre wzory. To jest dobra droga.
W tych analizach pomijamy jednak często kontekst społeczny. Ignorujemy fakt, że pewne negatywne zjawiska nie dotyczą tylko Związku Harcerstwa Polskiego, ale drążą wszystkie aspekty polskiego życia. Marazm, beznadzieja, biurokracja, zadufanie i arogancja przełożonych, mentalność bizantyjska to wszystko pojawia się tak w ZHP, jak i w Policji, w wojsku, w urzędzie miejskim i prywatnych firmach. Podobnie jak coraz większa apatia ludzi nie wierzących, że cokolwiek da się jeszcze zmienić.

Porównujemy - i słusznie - liczebność skautingu brytyjskiego i polskiego harcerstwa, ale ignorujemy przy tym skalę zaangażowania społecznego młodych Brytyjczyków i Polaków, które są niewspółmierne. Pomijamy milczeniem jaki jest w Polsce społeczny odbiór pracy wolontariackiej, która często uważana jest za "frajerstwo". Pytanie: "A co wy z tego harcerstwa macie?" jest dość częste i równie częste jest niedowierzanie, gdy odpowiadamy, że nic. Pytanie takie w Wielkiej Brytanii by wogóle nie padło, a osoba działająca społecznie cieszyłaby się szacunkiem zarówno w szkole, jak i w pracy, jak i w swoim środowisku społecznym. Tam nie wypada nie działać społecznie.

Ten "materialistyczny i goniący za pieniądzem" Zachód okazuje się niejednokrotnie bardziej prospołeczny i altruistyczny, niż rzekomo pełni wartości mieszkańcy kraju nad Wisłą, którzy -parafrazując Piłsudskiego - chętnie mieliby wartości, "byleby nie kosztowały więcej, niż jeden grosz i kroplę krwi". Sumienie klajstrujemy jednorazową akcją Jurka Owsiaka, który robi chociaż tyle dobrego, że przynajmniej raz w roku ofiarność nie jest traktowana jak frajerstwo.

Żeby zmienić sytuację w ZHP nie wystarczy zmienić władze. Także zmiana struktury niewiele da. Początkiem musi być przeoranie świadomości każdego pojedynczego człowieka: nauczyciela, rodzica, szefa firmy, rektora. Uświadomienie im, że udział w pracy harcerskiej, to nie fanaberia, rozrywka i zabicie wolnego czasu, ale inwestycja w przyszłość dziecka. To nauczenie młodego człowieka jak być dobrym, twórczym pracownikiem i jak być dobrym sprawiedliwym i kompetentnym szefem. Jak pracować nad sobą i jak postępować z innymi. Jak osiągać wielkie życiowe cele bez rezygnowania z życia osobistego, rodzinnego i wartości.

Społeczna marginalizacja harcerstwa służy tylko i wyłącznie tym, którzy dzięki temu w ciszy gabinetów żerują na pracy wychowawców.

Program zmian musi obejmować nie tylko restrukturyzację, wymianę pokoleniową oraz rewizję metody i programu. Jego częścią musi być także gigantyczna akcja edukacyjna nastawiona z jednej strony na uświadomienie społeczeństwu jak ważnym elementem dla polskiego życia jest kształtowanie postaw według harcerskich wartości. Z drugiej uświadomienie drużynowym, że pracując wychowawczo tak naprawdę kształtują przyszłość swojego kraju. I chodzi tu nie tyle o jednolite mundury, ale o powszechną świadomość wartości naszej pracy wychowawczej, świadomość, która była faktem jeszcze 10 lat temu! Tylko, że wtedy drużynowym na kursach zamiast wielu mądrych słów wpajano proste "Siedem Głównych Zadań Drużynowego".

Harcerstwo, stanowiące genialną syntezę dwóch wielkich tradycji polskich: romantycznej i pozytywistycznej (w szerokim rozumieniu) od zarania miało właśnie tę ambicję, by dokonać moralnej rewolucji w społeczeństwie. Rewolucji, która przekształci społeczeństwo zastraszonych niewolników w naród wolnych obywateli. Taki sens miały słowa Andrzeja Małkowskiego: Idziemy jak fala zalać polski świat.

Może czas, by fala przestała się cofać?

phm. Maciej Pietraszczyk


-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2009

Social Sharing: Facebook Google Tweet This

106
jazlowiak dnia lutego 05 2010 21:28:21

Widze natomiast, że lata mijają a tzw. działacze ZHP biadolą zamiast po prostu wziąć się do podnoszenia poziomu organizacji albo akceptują stan, bo mogą realizować sobie ZHP Sp. zo.o. Mieliśmy ostatnio posiedzenie KPH i zastanawialiśmy się czy wesprzeć drużynę w przygotowaniach do udziału w Zjeżdzie 100-lecia w Krakowie. Jednogłośnie uznaliśmy, że szkoda pieniędzy na ten wyjazd, bo co to za organizacja, która wspiera swoich członków zaproszeniem na promowanie siebie za pieniądze swoich członków? Po co płacimy składki, po co istnieje GK ZHP i Komendy Choragwi? To już lepiej zgłosić harcerzy do prdukcji filmu "rok 1920", bo tam ich uszanują za ich profesjonalizm i do tego nie będą pod płaszczykiem wielkiej ideii obrabiać z kaski. Jeśli ZHP cche korzystać w swoim wielkim PR z drużyn, niech chociaż nie próbuje dodatkowo zarabiać na moich harcerzach.

13
greegorsk dnia lutego 05 2010 22:30:42

"Widze natomiast, że lata mijają a tzw. działacze ZHP biadolą zamiast po prostu wziąć się do podnoszenia poziomu organizacji albo akceptują stan, bo mogą realizować sobie ZHP Sp. zo.o."

Zapewne trafna uwaga, ale dotyczy innych osób niż piszące do HR. Żaden z autorów HR nie jest "tzw. działaczem", żaden nie zajmuje się biadoleniem ani żaden nie akceptuje stanu w jakim jest obecnie ZHP - rzeczywiście pod wieloma względami niewesołego.

"zastanawialiśmy się czy wesprzeć drużynę w przygotowaniach do udziału w Zjeżdzie 100-lecia w Krakowie. Jednogłośnie uznaliśmy, że szkoda pieniędzy na ten wyjazd, bo co to za organizacja, która wspiera swoich członków zaproszeniem na promowanie siebie za pieniądze swoich członków? Po co płacimy składki, po co istnieje GK ZHP i Komendy Choragwi? To już lepiej zgłosić harcerzy do prdukcji filmu "rok 1920", bo tam ich uszanują za ich profesjonalizm i do tego nie będą pod płaszczykiem wielkiej ideii obrabiać z kaski. Jeśli ZHP cche korzystać w swoim wielkim PR z drużyn, niech chociaż nie próbuje dodatkowo zarabiać na moich harcerzach."

Ja się ze swoją drużyną też nie wybieram na ów zlot, z różnych względów. Co do realizowanej koncepcji ZLotu nasz Krąg ma wiele zastrzeżeń. Natomiast nie rozumiem Twoich uwag o "finansowaniu PR za pieniądze członków". Również uważam że odpłatność za Zlot jest zbyt wysoka. Generalnie jednak po 1989 jest tak, że organizacje społeczne organizują swe imprezy za pieniądze członków. Sam wcześniej w jednym z postów protestowałeś przeciw "uprzywilejowaniu ZHP względem innych NGO-sów". A jeśli ZHP organizuje imprezę za odpłatnością swoich członków,. też Ci się to nie podoba. Rozumiem że znasz cudowne sposoby jak sfinansować tygodniową dziesięciotysięczną imprezę - chętnie przeczytamy...

1
sikor dnia lutego 05 2010 23:13:20

Ja się też dołączam do pytania o jakich działaczy Ci chodzi ...

10
MaciekP dnia lutego 05 2010 23:33:31

Pawle, ale co twój ostatni post ma do mojego arta? No może poza tym, że właśnie go potwierdza innymi słowami. Dokładnie o tym samym, co ty nazywasz ZHP sp. zoo, w odniesieniu do innych ngosów pisała Agnieszka Graff. Czyli potwierdzasz to, że opisane przez nią zjawisko dotyczy także ZHP i że to zjawisko w ZHP jest częścią ogólnej sytuacji w Polsce, a taka właśnie jest moja główna teza.

I nie chodzi o narzekanie, tylko o zdefiniowanie choroby, wskazanie usterki, diagnozę. Wzywanie do pracy na podnoszeniem poziomu organizacji, bez wskazania, co i gdzie zależy od nas, a co jest częścią ogólnego problemu, mija się z celem podobnie jak faszerowanie konia lekami bez ustalenia z czego wynikają jego dolegliwości.


P.S. Też chciałbym wiedzieć, kogo nazywasz tzw. działaczem. Możesz podać definicję?

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.