Nawigacja
Karolina Sikorska: Na hasło "Służba" ! - służba podczas pogrzebu pary Prezydenckiej
Tak, zdarzyła się tragedia. Ta tragedia załamała wiele osób. Zginęło 96 ludzi. Matek, Synów, Mężów Córki, Ojców. Zginęła głowa państwa. Lecz nie można się załamywać. Nie można, gdy dochodzi do naszych uszu słowo "Służba". Działam czynnie w szczepie. Siedzę sobie pewnego wieczora w domu. Nie pamiętam czy oglądałam telewizje czy surfowałam w internecie - gdyż to nie istotne. Dostałam informacje " Karolina pogrzeb Pary Prezydenckiej odbędzie się w Krakowie. Jest potrzebna pomoc." Nie istotna była godzina czy dzień. Ruszyły informacje. Strona hufca, szczepu, gadu gadu, telefon. Ludzie- jedyna myśl. Potrzebni są ludzie. Znaleźli się. Bo dla harcerza służba to rzecz dla której potrafi rzucić większość spraw. Zebrały się 32 osoby.





















Wyruszyć na służbę nie jest trudno. Po prostu zbiera się ekipa i jedzie. Było kilka problemów. Kłody pod nogi rzucała nam PKP, a właściwie to PR (Nawet urodziło się hasło: przewozy regionalne - hieny cmentarne). Ale w końcu nam się udało. Dojechaliśmy na miejsce. Po spotkaniu wszystkich harcerzy biorących udział w służbie dostaliśmy zadanie. Mieliśmy stworzyć szpaler przy barierkach tak aby było miejsce dla np. przejazdu karetki. Początkowo błonia były praktycznie puste. Nasza służba przebiegała spokojnie. Część osób zostało odesłanych do innych zadań np. pilnowania punktów pierwszej pomocy jako służby porządkowe. Ok. godziny 14.00 na błoniach znajdowało się już ok. 150 000 osób. Zaczęło się robić gęsto, ludzie skupiali się wokół telebimów. Dziwne było to, że do poważniejszych wypadków i przypadków nie doszło. Było nawet bardzo spokojnie jak na tak duże skupisko ludzi. Większość karetek obstawiających błonia zostało wezwanych na pomoc na rynek krakowski, bo u nas nie były po prostu potrzebne. Organizacja zawaliła z jednym. Woda, która miała być zapewniona, owszem była w postaci hydrantów z wodą pitną.Jednak ludzie nie za bardzo mieli jak ją pić. Jedna z naszych drużynowych biegała z jedną 0.5 litrową butelką którą dostaliśmy na 32 osoby ( no nie powiem w takich warunkach pracy to człowiek powinien wypić co najmniej 1 l. Jeden człowiek. ) i co chwilkę ją uzupełniając "poiła" harcerzy na służbie. To był "po prostu żal". Po zakończonej służbie zbieraliśmy się do domu. Zasmucił mnie, i w sumie, nie tylko mnie, jeden fakt. Miejsce w którym urzędowali harcerze podczas przerw wyglądało jak jeden wielki śmietnik. Zwinęli się stamtąd nie zabierając swoich butelek, papierków i reklamówek. Po co ? Ktoś posprząta. Smutne tez było to, że zwykli ludzie jak już dostrzegli jakiś worek na śmieci ( których też nigdzie nie było ) to wyrzucali je, a harcerze którzy powinni dbać o takie rzeczy, po prostu to olali.









Służbę uznaje za udaną. Ludzie w takich okolicznościach zachowywali się godnie i nie robili większych problemów. Harcerzy zauważano i niezwykle szanowano. Kiedy harcerz powiedział, że tu nie wolno przechodzić zwykle ludzie go słuchali wierząc, że to pomoże utrzymać to zgromadzenie w ryzach. Naszych harcerzy Tyskich wszyscy kojarzyli, w sumie widzieli ludzie tylko nas, z powodu naszych odblaskowych kamizelek, dodawało nam to powagi i pozwalało myślę troszkę lepiej spełniać swoją funkcje. Powrót był już luźny. Nie było z nim większych problemów. Owszem wróciliśmy zmęczeni, ale myślę że usatysfakcjonowani poziomem swojej służby. Harcerskiej służby.


pwd. Karolina Sikorska
III Szczep Harcerski "Leśni"
GZ "Mali Odkrywcy"
ZHP Tychy

Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.