Nawigacja
Albert Zapalski: Refleksje po 11 listopada
11 listopada. Święto Niepodległości. Dzień podniosły, wspaniały, historyczny moment odrodzenia Państwa Polskiego po zaborach. Coś jednak wydaje się być z tym dniem nie tak, nie potrafimy go odpowiednio uczcić, nie potrafimy się nim cieszyć, nie potrafimy go odpowiednio obchodzić.

W tym roku przemogłem się jednak, postanowiłem wziąć udział w obchodach. W dodatku przestałem już być młodym gniewnym drużynowym, wiecznie w opozycji do wszystkiego, teraz jestem jedną z władz hufca, pojawić się po prostu trzeba. Trafiła się w dodatku gratka, żeby (dzięki sprzyjającemu układowi obchodów oraz zadziwiającej koniunkcji planet) odwiedzić uroczystości w dwóch różnych miastach.

Na pierwszy ogień poszedł mój macierzysty hufiec P.... Program obchodów wręcz standardowy: o 10:00 Msza św., po niej Hymn Państwowy, przemówienia, składanie wiązanek, koncert piosenek w wykonaniu miejscowej orkiestry dętej. Udział hufca również standardowy - szpaler w kościele, potem dwuszereg podczas przemówień i warty przy pomnikach. Dopiero po zakończeniu uroczystości gra miejska i apel, te jednak z okazji 55-lecia hufca.

A jak to wszystko przebiegało? Dzieciaki pomimo tłoku udało się do kościoła wprowadzić, Grupa Ratowniczo-Medyczna nie dopisała, wystawili tylko jedna osobę, resztę zabezpieczenia trzeba było improwizować. Co jakiś czas był potrzebny kurs po kolejnych mdlejących, nic dziwnego, kadzidła nie pożałowali, ciężko było wytrzymać. W dodatku dzieciaki w kościele stać nie potrafiły - zaciśnięte pośladki, kij połknięty, zero ruchu, kiedy najlepiej jest stać na lekko ugiętych nogach i co jakiś czas z jednej na drugą przestępować. Tylko kto im miał to powiedzieć. Efekt - na jakieś 55 osób, 16 przewinęło się przez nasz punkt, ładna statystyka - prawie 30%. Wszystko by było nawet okej, czas powoli upływał, gdy wtem przyszło kazanie. Miałem to nieszczęście, że mimo posterunku poza kościołem dokładnie je słyszałem i niestety słuchałem. Zaczęło się nawet nieźle - od powtórki z historii, by później przejść do czasów współczesnych. Usłyszałem między innymi, że Polska to tak naprawdę nie jest suwerennym państwem, rządzą w nim Niemcy do spółki z Rosjanami, że wszędzie panoszą się homoseksualiści, obyczaje upadają, wszystko jest jednym wielkim spiskiem plus paręnaście innych komentarzy zdradzających przekonania polityczne przemawiającego. Ogólnie sodoma z gomorą, armageddon i gniew boży. Mi włosy dęba stanęły jak to usłyszałem, a podniosły się jeszcze wyżej na myśl, że dzieciaki też tego wysłuchały.

Msza się skończyła, przyszła pora na przejście pod ratusz i część tzw. oficjalną. Czyli znowu przemówienia, drętwe, ledwo wydukane, misz-masz historyczny okraszony znowuż polityką. Przemówień było dużo, każdy w końcu chce się na 11-ego pokazać, niestety pokazać ze złej strony - żaden z lokalnych polityków nie zadał sobie trudu, aby się do wystąpienia przygotować, zarówno pod względem merytorycznym jak i prezencji.

Następnie udałem się do niezbyt odległego miasta P.... aby i tam zakosztować wątpliwej przyjemności wzięcia udziału w uroczystościach. Zaczynały się one o godzinie 13:00 od - nie zgadniecie..... tak! od Mszy. Od Mszy za naszą poranioną, krwawiącą i rozdzieraną przez wrogów Ojczyznę. W zasadzie opis Mszy można przepisać z tego co napisałem wyżej - harcerze tak samo nie potrafili stać w kościele i tak samo mdleli. Ksiądz z ambony zamiast cieszyć się z niepodległości tak samo prawił o polityce, choć trzeba to oddać - był nieco mniej radykalny w swych poglądach. Ot jedna różnica - harcerze przed mszą rozdawali białe i czerwone balony oraz biało-czerwone kokardki. Plus za inicjatywę i pomysł. Po mszy znowu drętwe przemówienia lokalnych włodarzy, oraz.... kolejna różnica: parada ulicami miasta. Parada? Raczej szedł kondukt pogrzebowy, inaczej się tego nazwać nie da. Po dojściu oczywiście złożenie wiązanek pod miejscami pamięci i to już koniec.

W Stanach Zjednoczonych na 4 lipca organizują parady, wesołe miasteczka, pokazy sztucznych ogni. Wszyscy wręcz skaczą pod niebiosa z radości, okrzyki "Hurra!" niosą się echem. A po uroczystościach całymi rodzinami i paczkami znajomych robią wielkiego grilla. A u nas - to "Hurra!" jest takie raczej smętne, bez przekonania. A często zamiast niego mamy "módlmy się za naszą umęczoną, krwawiącą, szarpaną przez wrogów Ojczyznę".

A jak mogłyby wyglądać takie uroczystości? Po pierwsze skoro już musimy być na tej Mszy (a musimy, inaczej gmina nie da kasy - taka jest brutalna prawda), to nie jako paprotki kolumną w głównej nawie. Poczet sztandarowy - okej, ale pozostali harcerze, ci którzy chcą, po prostu wchodzą do kościoła i uczestniczą we Mszy na normalnych zasadach. A ci którzy nie chcą dostają inne zadania, np. robienie i rozdawanie kokard, chorągiewek czy balonów. A po uroczystościach wielkie ognicho. Z kiełbaskami! I z radosnym śpiewem zamiast smęcenia i rozdrapywania ran!

Zadanie dla was: co jeszcze my jako harcerze możemy zrobić, aby te uroczystości były bardziej radosne, aby mniej było o porażkach i krzywdach a więcej o sukcesach, zarówno tych przeszłych jak i najnowszych. Aby to "Hurra! Odzyskaliśmy niepodległość!" zabrzmiało wreszcie z pełną mocą?


Jeżeli macie jakiś pomysł - zrealizowaliście bądź myśleliście o tym - jak obchodzić Narodowe Święto Niepodległości tak, aby harcerze CHCIELI brać w nim udział, a nie tylko BYLI OBOWIĄZKOWO napiszcie do naszej redakcji. Postaramy się Wasze relacje także wydrukować.

pwd. Albert Zapalski

Social Sharing: Facebook Google Tweet This

22
Orli Galaz dnia stycznia 11 2013 00:18:36

HARCERZE MDLELI.!No nie luuudzie trzymajcie mnie!Z kim Ty chłopie na mszę św. przyszedłeś i co to za harcerze, że godziny na nogach wytrzymać nie mogli.Popcornu nie wziąłeś?A emeryci, renciści,kobiety w ciąży, staruszki,-przeżyły.?Ach jak dobrze żeście się nie rozpłakali. I jakie to szczęście że ''kasą'' nie dzieliła jeszcze gmina żydowska lub autokefalia bo ,,musielibyście'' pójść także do cerkwi albo do synagogi, a przecież choć tak kościół parzy i uwiera, rozdwoić się nie ma jak- prawda?
Ps Jak czegoś nie chcesz a robisz bo Ci płacą to jak to się nazywa ...?
- Sodoma i Gomora to miasta, PRZEWODNIKU od ,,koniunkcji''!

2
Wilk Samotnik dnia stycznia 20 2013 21:18:19

Orli Galazie, a cóż Ci przyszło do głowy tak hejtersko poczynać sobie z druhem-bratem harcerzem!? BiPi zaraz Ci z nieba przyłoży zasłużenie laską skautową w łeb! JA TEŻ, jakem Wilk Samotnik! Powinieneś wiedzieć, że wojskowe regulacje wartownicze ściśle określają czas i predyspozycje mających stać na warcie. Po to by nie było omdleń i innych przypadłości. Kiepski to instruktor, który naraża młody organizm harcerki, czy harcerza na nadmierny stres. I harcerska dzielność nie ma z tym NIC wspólnego. Warta dla młodych musi trwać krótko! O połowę krócej niż Warta Wojskowa. Nie czas tu na sarkazm, druh przewodnik słusznie krytykuje indolencję i amatorszczyznę organizatorów tzw oficjałek, nierzadko bezsensownych. Uwag o "kasie" nie komentuję. Napisałeś je Druhu na własny rachunek.

22
Orli Galaz dnia stycznia 26 2013 01:35:51

Szanowny druhu Wilku.Skoro kilkunastoletni harcerz nie może wytrzymać jednej godziny na mszy św,to nie dziwmy się takim różnej maści Rozenkom iż traktują naszą działalność z przymrużeniem oka i przyrównują ją do dziecinady.Tak nas widzą.Co do kasy to szkoda że druh nie widział tego artykułu wcześniej.Ustęp do którego sie odniosłem po prostu... zniknął. A mówił o tym że harcerze z okazii tego święta idą do kościoła niby to przymuszeni gdyż w innym wypadku, bodajże hufiec, nie da pieniędzy.W tych okolicznościach rzeczywiście stawia mnie to i mój wpis w dość niekorzystnym świetle.Gdyby zrobiła to' Gazeta Polska'-(chyba nareszcie trafiłem coooo?) to bym się nie dziwił,ale harcerski portal.....?No cóż, harcerska rzetelność niejedno ma imię.....

2
Wilk Samotnik dnia stycznia 29 2013 14:13:22

Musisz Druhu stosować mądrą zasadę BiPi - dwa razy pomyśl, raz napisz. Nie jesteśmy Gazetą Polską i nie będziemy, nie wnikajac w powody. Fragment, o którym napisałeś był w "wersji roboczej" - i ponieważ demagogicznie ujmował kontekst Organizacji, delikatnie rzecz ujmując, został wykreślony. Brak autorefleksji u autora czasami powoduje iż trzeba użyć "długiego pióra" Redaktora. Widzisz, np. w Twoim poście wyleciałoby nazwisko, gdyby to była część arta. Bo łamiesz dobre obyczaje, skoro to Twój post - to sobie wystawiasz laurkę. I na koniec NIKT nie stoi na warcie godzinę w pozycji bacznej, chyba że dowódca jest chory umysłowo. Polecam: http://www.hr.bci.pl/articles.php?article_id=363
EOT

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.