Nawigacja
Sławomir Sprawski: O trzech paradoksach harcerskiej metodyki i o tym co z nich wynika dla pracy z instruktorami





Opracowanie poniższe zostało podzielone na część główną, przedstawiającą główny tok rozumowania i uzupełnienia, w których rozwinięte zostały niektóre wątki, ale których przeczytanie nie jest niezbędne do zrozumienia całości. Powstało ono jako efekt wielu rozmów, które przeprowadziłem z hm. Anitą Regucką (która walnie przyczyniła się do nadania mu obecnego kształtu) oraz wieloma innymi instruktorami z krakowskich środowisk. Zresztą, nadal traktuję go tylko jako zapis etapu dyskusji, do której pragnę zaprosić na łamach "HR"

.
I. Trzy paradoksy
Od wielu lat dyskutuje się w harcerstwie na temat jakości pracy drużyn. Nie trzeba specjalnych badań, aby dojść do przekonania, że sposób ich działania bardzo daleko odbiega od modelu zalecanego przez podręczniki metodyczne, co najlepiej widać na przykładzie zastępów.

Oczywiście przedstawiony poniżej obraz nie przystaje do wszystkich naszych drużyn. Powstał on w wyniku obserwacji drużyn niektórych hufców w dużych miastach, ale po analizie spisu harcerskiego 2002 można uznać, że problemy tu przedstawione dotyczą znacznej części środowisk harcerskich, nie tylko wielkomiejskich.

Paradoks zastępu


Najczęściej praca drużyn harcerskich i starszoharcerskich polega na cotygodniowych zbiórkach drużyny, prowadzonych przez drużynowego z niewielką pomocą przybocznych. Zastępy w takich jednostkach są jedynie formalnym podziałem członków drużyny na mniejsze grupy, zresztą rzadko wykorzystywanym.

A przecież wszyscy wiemy, że zastęp powinien być naturalną "paczką", małą grupą rówieśników, mającą własne życie i zwyczaje, oraz silne poczucie identyfikacji. Chłopcy i dziewczęta pod przywództwem rówieśnika lub osoby niewiele starszej, samodzielnie powinni wybierać sobie zadania, organizować harce. Skauting, jak pisał jego założyciel, jest przecież grą chłopców pod przewodnictwem chłopców odbywaną w małych grupach. Program, metoda i założenia ideowe, harcerstwa maja być na tyle proste i czytelne, że owym chłopcom, wystarczy wskazać drogę i pozwolić, aby sami organizowali swoje gry.

Niestety, z jakiegoś powodu tak się nie dzieje. I tu dochodzimy tu do swoistego paradoksu. Polega on na tym, że praca zastępami jest podstawą metody skautowej a więc i harcerskiej. Tymczasem współczesne harcerstwo cierpi na brak takich zastępów.
Oczywiście każdy z nas mógłby wskazać znane sobie pozytywne przykłady, nie zmienia jednak to faktu, że w przytłaczającej większości harcerskich środowisk pracuje się całą drużyną, a nie zastępami.

Paradoks drużynowego

Obserwując te pozytywne przykłady - drużyn posiadających dobrze działające zastępy, możemy uznać, że system zastępów ma szansę zadziałać tam, gdzie drużynie przewodzi odpowiednio przeszkolony i doświadczony drużynowy. Tymczasem do prowadzenia drużyn zazwyczaj zgłaszają się (albo są zgłaszane) osoby młode i bez doświadczenia. Swoją funkcję najczęściej pełnią około dwóch lat. Tak więc, za nim przejdą odpowiednie szkolenie, zdobędą stopień instruktorski, a przede wszystkim tak bardzo przydatne doświadczenie, zanim przygotują następców - rezygnują z pracy. Niestety, z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że i w przyszłości nie uda nam się rozwiązać tego problemu. Idąc tym tropem można by powiedzieć, że najsłabszym ogniwem naszego systemu są właśnie owi młodzi, niedoświadczeni i słabo przygotowani drużynowi.

Ale w tym miejscu dochodzimy w naszych rozważaniach do odkrycia nowego paradoksu, paradoksu drużynowego. Aby go dobrze zrozumieć wyobraźmy sobie, że pewnego dnia znika owa rzesza słabych drużynowych, z którymi mamy takie problemy. Nie trzeba dużej wyobraźni, aby zobaczyć, co nas wtedy czeka - zmniejszenie ilości drużyn o jedną czwartą, zanik pracy harcerskiej w części hufców, utrata dynamiki, jaką niesie ze sobą wiek i zapał kadry młodzieżowej. Harcerstwo bowiem, opiera się właśnie na pracy młodych i niedoświadczonych drużynowych. Paradoks drużynowego polega więc na tym, że to najsłabsze ogniwo naszego systemu okazuje się jednocześnie najsilniejszym.

Paradoks drużyny

Dlaczego metoda harcerska, tak prosta i naturalna, okazuje się być tak trudna do zastosowania w przypadku zastępów? Może dlatego, że obraz dzisiejszej drużyny różni się tak bardzo od modelu zdefiniowanego w przedwojennych podręcznikach?

Dzisiejsza drużyna jest mała, a kilkunastoosobowe grupa ma dużo mniejsze tendencje do tworzenia stabilnych wewnętrznych podziałów. W jej ramach toczy się życie harcerskie; jej członkowie mają silne poczucie identyfikacji. Gdy dodamy do tego fakt, że na jej czele stoi niedouczony i niedoświadczony człowiek, najczęściej bez stopnia instruktorskiego, to okazuje się, że drużyna taka posiada wiele cech jakie w ujęcie tradycyjnym powinny charakteryzować dobry zastęp.
Czy taka drużyna nie jest miejscem, gdzie toczy się proces samowychowania, co jest przecież podstawą metody skautowej? W takim układzie rola jaką odgrywają drużynowi bardziej przypomina rolę zastępowego niż drużynowego, w tradycyjnym opisie metodyki harcerskiej.

Jeśli przyjmiemy taki punkt widzenia to możemy odkryć kolejny paradoks, paradoks drużyny. Polega on na tym, że chociaż ubolewamy nad tym, że nie mamy dobrze pracujących zastępów, to przyglądając się drużynom stwierdzamy, że są to głównie duże zastępy, które noszą jedynie nazwy drużyn. To czego nam naprawdę brakuje to drużyny, których częściami mogłyby być te odkryte właśnie zastępy i dobrzy drużynowi, którzy pokierują pracą ich zastępowych.

Ktoś może zawołać w tym miejscu - skoro drużyny pracują jak zastępy, a ich drużynowi tak naprawdę pełnia role zastępowych, to dlaczego po prostu nie nazwać ich właściwym mianem.

Nie jest to jednak takie proste. Po pierwsze dlatego, że nie są to ani zastępy ani zastępowi w tradycyjnym rozumieniu. Prosta operacja przeniesienia nazw wcale nie przybliżyłaby nas do większego uporządkowania. To jest jednak przeszkoda czysto teoretycznej natury. O wiele ważniejsza jest inna przyczyna. Otóż w ciągu ostatnich dziesięcioleci wykształcił się taki zwyczaj, że dla młodego lidera atrakcyjna jest funkcja drużynowego i jeśli myśli o prowadzeniu nawet najmniejszej jednostki harcerskiej, to zakłada drużynę, a nie zastęp. Przecież cała tradycja i wszystkie podręczniki kładą nacisk na fakt, że to drużyna jest samodzielną jednostką, a zastęp powinien być częścią większej całości. To drużyna ma numer, barwy i bohatera. Zastęp jest już pojęciem nieco zawieszonym w próżni. Sam przekonałem się, że jest praktycznie niemożliwym, aby przekonać drużynowego nawet kilkuosobowej drużyny, aby zechciał przemianować ją na zastęp, a samemu włożyć brązowy sznur. Próba walki z takim zwyczajem i upieranie się przy tradycyjnych nazwach nie przyniesie nam żadnej korzyści, ponieważ skazuje nas na walkę z najsilniejszym elementem systemu (patrz paradoks drużynowego). Jeśli chcą nazywać swoją jednostkę drużyną, dlaczego mielibyśmy w tym przeszkadzać?

hm. Sławomir Sprawski HR

(z archiwum HR-a)

-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2009



Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.