Nawigacja
Maciej Pietraszczyk: Po co harcerzowi służba?
Po co harcerzowi służba? Przecież może być fajnie, gdy harcowanie ograniczymy do rajdów, biwaków i gier. Po co jeszcze zamęczać się jakąś służbą? Harcerz, to nie lokaj. No może zrobimy wyjątek na coś, co będzie wyczynem! Na przykład kopanie rowów, albo napełnianie worków z piaskiem. Ale nic poza tym. Żadnej nudy!

Taką filozofię prezentuje wiele osób mieniących się instruktorami harcerskimi. Gdy przez Warszawę przechodziła pierwsza fala powodziowa, jeden komendantów hufców oświadczył szefowej chorągwianego sztabu przeciwpowodziowego, że on nie ma ludzi do patrolowania wałów, a w ogóle to nudne zajęcie.
A więc, po co nam służba. Nie tylko ta wielka, w świetle reflektorów, ale i ta mała, codzienna, szara, nie rzucająca się w oczy. W kuchni, na warcie w obozie, w czasie patrolowania wałów przeciwpowodziowych, czy też sterczenia jak kołek na zabezpieczeniu porządkowym?

Zaspokajanie potrzeb
Po pierwsze, służba zaspakaja jedną z podstawowych potrzeb człowieka, potrzebę bycia potrzebnym, związaną ściśle z potrzebą przynależności. Na skali potrzeb Masłowa znajduje się ona na trzecim piętrze. Ma też związek z potrzebami bezpieczeństwa, a konkretnie z potrzebą zależności i potrzebą ładu realizowaną poprzez świadomość, że mam swoje miejsce w grupie i jestem jej potrzebny. A skoro tak, to nie grozi mi wykluczenie z niej i czuję się w niej bezpieczny. Ostatecznie dobrze pełniona służba uruchamia układ nagrody, który zaspokaja potrzebę przyjemnych doznań zmysłowych. Zrobiłem coś dobrego, co wymagało poświęcenia, więc jestem bohaterem, więc jestem fajny. Jest mi przyjemnie.
Idąc w drugą stronę skali, dobrze realizowana służba zaspokaja także potrzeby szacunku i uznania, a szczególnie potrzebę wyczynu. Ostatecznie przekłada się to na zaspokojenie potrzeb samorealizacyjnych.

Jak widać, pełnienie służby pozwala za jednym zamachem wielotorowo oddziałać na harcerza.
Po pierwsze, łączy harcerza z zastępem, w którym pełni służbę - banałem i truizmem jest stwierdzenie, że nic tak nie wiąże, jak wspólne działanie.
Po drugie, umiejscawia harcerza w drużynie nie tylko w strukturze formalnej, ale przede wszystkim, nieformalnej. Pozwala mu znaleźć sobie "niszę", w której jest dobry i w której zyskuje uznanie innych.
Po trzecie, podnosi samoocenę harcerza, pozwalając mu poczuć spełnienie w wyniku dobrze wykonanego obowiązku.
Po czwarte, pozwala harcerzowi zweryfikować pozytywnie swoją wartość poprzez dokonanie wyczynu oraz sprawdzenie swoich możliwości.
Na koniec umożliwia harcerzowi rozpoznanie swoich zainteresowań, znalezienie celu w życiu itp.

Wspieranie wychowania
Służba stwarza też szereg możliwości wychowawczych. Przede wszystkim, pozwala drużynowemu przyjrzeć się harcerzom pod kątem cech charakteru. Poprzez to, jak harcerze podchodzą do wykonywania niewdzięcznych zadań łatwo można sprawdzić, kto jest obowiązkowy i odpowiedzialny, a kto tylko szuka okazji do zaszpanowania. Bez trudu można wyłapać nieformalnych przywódców i zorientować się, jaką kto pełni rolę w grupie. Wreszcie buduje się karność zastępu nie na bazie wymuszania posłuchu, ale wychodząc ze wspólnoty celu.
Służba pozwala dowartościować harcerzy nie wybijających się. Harcerz, który w grach i harcach nie jest orłem i nie radzi sobie w różnych technikach harcerskich może zyskać w oczach innych i podnieść samoocenę, jeśli zostanie wyróżniony za pracę przy obiedzie, czy też gdy na warcie wyłapie podchodzących członków innej drużyny. Na chwilę stanie się bohaterem, co pozwoli mu uwierzyć w siebie.
Służba odgrywa także ważną rolę w zwalczaniu fałszywie rozumianego mitu romantycznego i budowaniu pozytywnego podejścia do rzeczywistości. Dzięki służbie właśnie pomagamy harcerzowi zrozumieć, że każde zadanie, nawet pozornie mało ważne, nudne i szare jest ważnym elementem całości, bez którego nie powiódłby się żaden wielki projekt.
Służba pozwala zbudować umiejętność pracy w zespole pomagając każdemu znaleźć dziedzinę, w której jest dobry i którą lubi oraz nauczyć się dopasowywania do ekipy.
Harcerze mają światopogląd zbudowany na filmach akcji i grach komputerowych, w których jeden superheros dokonuje cudów odwagi i sprawności zastępując całą ludzkość. To z takich wyobrażeń WIELKICH DZIEŁ bierze się opisane na wstępie lekceważenie drobnych i niewdzięcznych zadań, w których harcerz jest ogniwem większego łańcucha i czasem nie widzi efektu końcowego. A przecież przez większość dorosłego życia ogół z nas będzie właśnie takim ogniwem w łańcuchu. Zrozumienie tego odpowiednio wcześnie i nauczenie czerpania radości właśnie z tego, że jest się częścią czegoś ważniejszego pozwoli harcerzom w przyszłości uniknąć frustracji i rozczarowań.
Wreszcie służba dostarcza uzasadnienia do poznawania technik harcerskich. Jak to ujął już Małkowski w "Jak skauci pracują" skaut uczy się pływać nie po to, żeby popisywać się na kąpielisku, tylko po to, żeby w razie potrzeby móc uratować tonącego (i znów wracamy do wykazywanej przez niektórych skłonności do popisywactwa). Przygotowania do służby pozwalają uzasadnić bardzo dużo najróżniejszych, niekoniecznie atrakcyjnych szkoleń. W końcu niewątpliwy sukces Harcerskiej Szkoły Ratownictwa na takim właśnie mechanizmie był oparty.
Dzięki służbie możemy zatem zbudować cały roczny program drużyny dostarczając harcerzom od razu właściwej motywacji.

Jaka służba?
Problemem jest wybór służby, którą harcerze będą pełnili. Jedną z najlepiej widocznych i pozytywnie odbieranych jest służba ratownicza. Ratowanie innych jest jednoznacznie pozytywne, a poczucie dumy po udanym działaniu jest naprawdę ogromne. Ale przecież na ratownictwie świat się nie kończy. Harcerstwo nie jest pogotowiem ratunkowym, choć czasem taką rolę pełni. Poza tym, nie każdy nadaje się na ratownika.

Przede wszystkim, błędem jest wybieranie tylko służby o charakterze wyczynu. Harcerz przywyka w takiej sytuacji do tego, że on robi tylko "wielkie rzeczy", a nie tyka się "małych". Trudno mu zrozumieć, że te "małe", niewdzięczne są znacznie ważniejsze od tych wielkich. Tak samo jak praca inspektora przeciwpożarowego jest ważniejsza, choć mniej spektakularna od pracy strażaka-ratownika.

Drugim zagrożeniem, ściśle związanym z pierwszym jest wykształcana w takich przypadkach "mentalność sępa". Harcerz traktuje wówczas służbę jak czatowanie na okazję do "wielkich" czynów. Harcerz-sęp schodząc ze służby stwierdzi:
- Ale nuda, nikt nawet nie zemdlał.
W szczególnie rażący sposób występuje to zjawisko wśród ratowników, ale nie tylko. Przytoczona na wstępie wypowiedź jednego z warszawskich komendantów jest najlepszym przykładem mentalności sępa. Z jego punktu widzenia harcerze powinni cieszyć się z dramatu ludzi zalewanych przez wodę, bo wtedy będą mieli okazję do "wielkich" czynów. Nie dostrzegał tego, że naprawdę wielkim czynem było siedzenie na wale przez osiem godzin i pilnowanie, żeby do najgorszego nie doszło. Podobnie chorym myśleniem wykazał się komendant innego warszawskiego hufca, który po kwietniowych uroczystościach stwierdził, że było nudno i jego ludzie nie będą w takich akcjach uczestniczyć.
Tymczasem rolą instruktora jest właśnie wyjaśnienie harcerzom sensu "pracy u podstaw" i wartości tej najmniej wdzięcznej i szarej służby. Rolą instruktora jest praca wychowawcza.

Trzecią patologią jest przedobrzenie ze służbą. Harcerze nie są zawodową formacją do zadań specjalnych, nawet jeśli w formule drużyny do takiej jednostki nawiązują. Nie musimy być zawsze i wszędzie. Pola służb możemy i powinniśmy wybierać. Nie ma nic gorszego, niż sytuacja, gdy harcerze nie mają czasu na zwykły rajd, czy biwak, bo są w służbie.

No i zagrożenie najpoważniejsze, gdy harcerze nie widzą sensu podejmowanego działania. Nie chodzi mi tu o wspomniane zachowania patologiczne, gdy komendant hufca nie widzi sensu w ochronie przed powodzią własnej dzielnicy. Chodzi mi o sytuację, gdy harcerze dostają zupełnie bezsensowne, niepotrzebne zadanie lub zadanie jest znacznie poniżej ich możliwości i wyszkolenia. Przykładem takiego demoralizującego zadania jest zaangażowanie licencjonowanych specjalistów od ochrony imprez masowych do rozdawania cukierków, a więc zadania, które mogą wykonywać nawet zuchy (i zrobią to lepiej, niż wędrownicy).

Ważne jest też, by harcerze za swoją pracę czuli się docenieni. I nie chodzi tu o jakieś ekstra podziękowania, wyróżnienia, czy ordery. Wystarczy, że pełniący służbę harcerz ma zapewniony darmowy posiłek.
Nie zrobię tu wyliczanki, jakie pola służby są dobre, a jakie nie, bo istotą jest nie tyle co robimy, ile jak.

Służba jako oś programu
Służba stanowić powinna ważny element programu, a na poziomie wędrowniczym jego oś. Jestem harcerzem-wędrownikiem, bo pełnię służbę i przygotowuję się do służby. Służba, działanie na serio powinno być istotą tego, co wędrownik robi w drużynie.
Istotą, osią, treścią. Ale nie całością. Nie da się zbudować wozu z samych osi, choć bez nich nie pojedzie. Zupa na samym wywarze też nie jest najlepsza. Podobnie jest ze służbą. Sytuacja, w której harcerze pełnią służbę częściej, niż raz na kwartał jest sytuacją nienormalną i poza stanami kryzysowymi - jak powódź - stanowi patologię.
Najlepiej jest, gdy jest wcześniej zaplanowana i ma z góry określony termin i charakter. Po kolei należy ocenić, jakie przygotowanie będzie potrzebne, aby ją dobrze wykonać. To, co umiemy zaplanować tylko do przećwiczenia i utrwalenia, a to, czego nie umiemy poznać na kursach. Całość nie powinna zająć więcej, niż 1/3 programu rocznego. Reszta, to normalne działanie harcerskie.
Z drugiej jednak strony, program pozbawiony służby przestaje być harcerski i przypomina wywar warzywny, do którego ktoś nie dodał rosołu. Jest miałki i bez treści. Zabawowy, a nie wychowawczy.

Maciej Pietraszczyk

Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.