Nawigacja
hm. Anna Poraj: Kształceniowe atrapy

Kształceniowe atrapy

 

Atrapa (fr. attrape) – makieta, lub przedmiot służący do oszukania obserwatora, imitacja.

 

Trochę trudno zabrać się do tematu. Oczywiście to nie tak, że nie dostrzegam mocnych stron naszego harcerskiego kształcenia, ale nie widzę sensu wychwalania tego, co dobre. Wolę chyba skupić się na tym, co mnie niepokoi, narażając się nawet na zarzut niezgodnego z metodą marudzenia

Od 25 lat prowadzę kursy, warsztaty, szkolenia na każdym szczeblu naszej organizacji. Piszę też artykuły dla kształceniowców, tworzę materiały dydaktyczne, organizuję konferencje. Posiadam złotą OKK (jeszcze przez jakiś czas aktualną).

Równocześnie rocznie przeprowadzam ok.400 godzin szkoleń, coachingu, warsztatu dla liderów III sektora, biznesu, nauczycieli, studentów, instruktorów żeglarstwa.

Ciągle staram się doskonalić swój warsztat i zgłębiać, jak również aktualizować swoją wiedzę. I od razu chcę zastrzec, że wszystkie atrapy, które dziś opiszę były, a czasem nawet nadal bywają i moim problemem podczas szkoleń harcerskich. W szkoleniu biznesowym czy innym, specjalistycznym zupełnie je eliminuję. Dlatego myślę, że to środowisko harcerskie samo pielęgnuje we mnie i w innych kształceniowcach pewne złe nawyki czy metody. W kształceniowym światku ZHP nie tylko nie dostrzegamy tych problemów, o których za chwilę, ale nawet uważamy je za sukces, za chlubę.

 

1. Atrapa rzetelnej wiedzy

Harcerstwo stwarza już młodym wędrownikom czy instruktorom duże możliwości uczestniczenia w warsztatach, kursach. W porównaniu z rówieśnikami mają więc najczęściej dużo większą wiedzę z zakresu psychologii, pedagogiki, socjologii. Ale jednak ciągle podstawową! A my stwarzamy okazję, a nawet oczekujemy, aby ta młoda kadra szybko szkoliła następnych. Nie weryfikujemy wiedzy i umiejętności kadry. I potem mamy nieudolnie, niebezpiecznie prowadzone dramy, motywację opartą na nieaktualnym Maslowie, prowadzących, którzy są o jedną kartkę podręcznika do przodu w porównaniu ze swoimi uczestnikami. Którym się tylko wydaje, że cos wiedzą, bo sami byli uczestnikami podobnego warsztatu. Bo kiedyś gdzieś usłyszeli, przeczytali, bo „u nich tak zadziałało”… I chociaż zaczęłam od młodej kadry, to problem jest szerszy i dotyczy nas wszystkich - jedni mają wiedzę z zakresu pedagogiki, psychologii, dydaktyki już nieaktualną, drudzy nigdy jej nie posiedli. Być na bieżąco z aktualną wiedzą nie jest łatwo. Trzeba ciągle czytać, doszkalać się, szukać. Studiować badania, wyciągać wnioski. Nie każdy ma czas czy możliwości, wiem. Ale trzeba mieć przynajmniej w sobie pokorę i świadomość, że być może nie wiem. Że muszę sprawdzić, dopytać, poszukać. Nie wierzyć czemuś tylko dlatego, że „zawsze tak było”.

Przykład - wspomniana już teoria Maslowa. Nieaktualna w świecie nauki, często aktualna w świecie harcerskich szkoleń.1 . Albo mit o tym, że w zależności od preferowanego kanału informacji (wzrokowy, słuchowy, kinestetyczny) powinniśmy dostosowywać metody kształcenia. Już wiadomo, że nie ma to przełożenia na skuteczność szkolenia!2 A my nadal na kursach kadry kształcącej o tym rozprawiamy.

 

2. Atrapa celu

Mam wrażenie, że chociaż każde zajęcia mają temat, założenia, określone treści, udaje nam się całkiem dobrze zapominać o celu. Gdzieś się gubi między bardzo bogatą i efektowną formą i fantastyczną atmosferą. Zajęcia są pozornie o metodzie, dlatego rozrysowujemy planszę ze statkiem, kalamburami zaprezentujemy każdą z cech, potem jeszcze z rozsypywanki ułożymy elementy metody. A instruktor po kursie i tak nadal nie wie, jak system małych grup wdrożyć w życie. Ba, często nawet myśli, że wystarczy mieć podział na zastępy (z nazwą i okrzykiem!), aby uznać, że drużyna pracuje metodą harcerską… Nie dotykamy nawet wierzchołka celu zajęć. Uczestnik nie będzie miał po nich ani rzetelnej wiedzy, ani przećwiczonych umiejętności, ani nawet przemyśleń dotyczących swojej postawy. A zajęcia ze statutu? Wpadamy w rozpacz, gdy akurat takie zajęcia przyjdzie nam przeprowadzić, bo to w zasadzie teoria, nuda. Zajęcia będą statyczne, pewnie słabo ocenione przez uczestników, a tego nie lubimy (o ocenach jeszcze potem napiszę). Więc siedzimy po nocach i kombinujemy jak te zajęcia uatrakcyjnić. A gdyby tak poszczególne zapisy statutu porozwieszać w lecie, podać uczestnikom współrzędne, zrobić INO na czas… potem wszystko przykleić na szary papier, rozdziałami… Niektórym jeszcze ten szary papier nie pasuje, więc przez noc całą na brzozowej korze statutowe zapiski czynią… A tymczasem celem zajęć jest przekazanie rzetelnej wiedzy - uczestnik ma nei tyle umieć posługiwać się kompasem, co wiedzieć, co to jest statut, co w nim jest zawarte, wiedzieć, jak z niego korzystać, jak go rozumieć. Można ten cel osiągnąć nie ruszając się z sali, ba, nawet sprzed rzutnika czy komputera (e-learning). Że to nie „po harcersku”? A co to znaczy „po harcersku”? bo dla mnie - skutecznie, rzetelnie, nowocześnie, optymalnie w nakładzie czasu i środków.

 

3. Atrapa aktywnej formy

To przedziwne, jak potrafimy pogardzać niektórymi formami kształceniowymi. Wykład jest zbyt podawczy, test y- zbyt szkolne, e-learning nie zapewni przeżycia. No nie zapewni, racja, ale może zapewnić solidną dawkę wiedzy, jej utrwalenie czy pogłębienie. I pozwoli zaoszczędzić czas na biwaku kursowym na więcej zajęć przeżyciowych. Test da Ci odpowiedź na pytanie - co naprawdę zrozumiał kursant, co już wie, a co musisz wytłumaczyć lub przećwiczyć jeszcze raz. I jak naprawdę udały Ci się zajęcia (ale o ocenie zajęć jeszcze nie teraz). Bez ozdobników, ale rzetelnie. Wykład, prezentacja - dobrze przygotowane i przeprowadzone zapewniają dużą skuteczność, dają szansę uporządkowania. Nie odstawiaj ich na półkę gorszych metod. Korzystaj ze wszystkich metod zawsze mając na celu najskuteczniejszy przeka,z a nie zapewnienie fajerwerków! A jeżeli chodzi o aktywne formy kształcenia, to pamiętać trzeba, że chodzi o aktywizowanie mózgu, myślenia, niekoniecznie reszty ciała! Uczestnicy mogą biegać po lesie czy sali, zamieniać się miejscami, rzucać piłką, wymachiwać chustą animacyjną - ale nie ruch tu jest celem. Nie jest to też przerywnik. Stosujemy takie metody wtedy, gdy służą one do rozruszania myślenia.

 

4. Atrapa naturalności i natury

Myślę, że mamy z tym problem. Wiemy, że fajnie byłoby prowadzić warsztaty i zajęcia na łonie natury, bez stosu kolorowych karteczek, szeleszczącego szarego papieru, kilometrów taśmy klejącej… a jednocześnie nie mamy pomysłu na naturalne w środowisku formy. No, poza tym bieganiem za statutem po lesie. Można wprawdzie usiąść przy ogniu i omówić część treści kursów, ale taka forma zda egzamin zwłaszcza przy kształtowaniu postaw. Przy przekazywaniu nowej wiedzy znacznie skuteczniejsze będą: możliwości notowania, praca w grupach, schematy, prezentacja. A przy kształtowaniu umiejętności pokaz, ćwiczenie. Nie twierdzę, że nie da się w środku lasu przeprowadzić dobrze całego kursu instruktorskiego. Uważam tylko, że niektóre treści (z ograniczeniem do form leśnych) zajmą nam dużo więcej czasu, a na każdym kursie czas to towar deficytowy. Swoją droga zbiór takich pomysłów, jak przy pomocy łąki, szyszek, patyków czy górskiego szlaku tłumaczyć tajniki harcerstwa byłby niezłym hitem wydawniczym!

 

5. Atrapa oceny zajęć

Ewaluacja zajęć czy dni kursowych weszła na stałe w nasze nawyki. Dbamy o to, aby była różnorodna w formie. Raz na termometrze emocji zaznaczamy, jak się czujemy po zajęciach, innym razem stawiamy buźki uśmiechnięte i smutne, przyklejamy jakieś karteczki, dolewamy wody do kubeczków, w rundce dokańczamy zdanie, szukamy karty dialogowej, które najlepiej odda nasze oceny… Bardzo dużo ciekawej formy, bardzo mało treści. Czego dowiadujemy się tak naprawdę z naszych ankiet ewaluacyjnych? Które zajęcia będą podobać się najbardziej? Czy te, które dadzą najwięcej rzetelnej wiedzy i nowych umiejętności? Nie, zdecydowanie nie. Te, które będą bogate w formy (czasem zupełnie zbyteczne), z wesołym (niekoniecznie kompetentnym i przygotowanym) prowadzącym. I przez takie podejście do oceny zajęć sami siebie wpychamy w pułapkę - potem wrzucamy w przebieg zajęć zabawę czy ćwiczenie tylko po to, aby było weselej, nie po to, aby osiągnąć cel. W zasadzie naszym celem przestaje być nauczenie czegoś a staje się - uzyskanie wysokiej oceny kursantów!

Im więcej im się podoba, tym więcej się uczą” to mit! Nie oszukujmy się.

 

W weryfikowaniu swojego podejścia do niektórych metod mnie ostatnio bardzo pomogła książka Ruth Colvin Clark „Szkolenia oparte na dowodach. Poradnik dla trenerów” Wrocław 2014. Polecam.

Jak wspomniałam na początku, sama nie raz dałam się oszukać każdej z wymienionych tu atrap. Dziś jestem ich świadoma i staram się ich unikać. Co nie znaczy, że nie staję się ofiarą jakiś innych szkoleniowych mitów, których jeszcze nie odkryłam. I to jest główna myśl, którą chciałam dedykować wszystkim instruktorom, którzy kształcą innych - trzeba być czujnym. Nie brać niczego na wiarę, szukać źródeł, weryfikować je, zadawać sobie pytania- jaki jest cel tego ćwiczenia, tej metody, tej pomocy dydaktycznej. Jak to zrobić lepiej, szybciej, efektywniej? Co jest prawdą a co nie? I nie tracić z oczu celu. Nie mylić go nigdy z efektem, modą, mitem. Czuwać!

 

Hm. Anna Poraj

Hufiec ZHP Ruda Śląska

Chorągwiana Szkoła Instruktorska Śląskiej Chorągwi ZHP

1 Wahba, M. A., & Bridwell, L. G. (1976). Maslow reconsidered: A review of research on the need hierarchy theory. Organizational Behavior and Human Performance, 15(2), 212–240.

 

2 Kratzig G.P, Arbuthnott K.D (2006) Percepual learning style and learning proficiencystr.241

 

 

 

 

Nr HR-a:  I/2015 Numer Specjalny - Kształcenie



Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.