Nawigacja
hm Marek Kamecki: Harcerze po roku wojny w Ukrainie

HARCERZE PO ROKU WOJNY W UKRAINIE

 

Minął rok pełnoskalowej wojny za naszą wschodnią granicą i wbrew temu, co wszyscy sądzili, Ukraińcy bronią się dzielnie.

 

Są trzy źródła tego niewątpliwego sukcesu:

1. Wysokie morale społeczeństwa ukraińskiego, które jest zdeterminowane, żeby obronić swoją niepodległość, integralność terytorialną i zachodnie aspiracje.

2. Istniejący od 2014 roku w społeczeństwie ukraińskim wysoki poziom świadomości rosyjskiego zagrożenia i tego, że ich ojczyzna może stać się obiektem bezpośredniego i totalnego ataku.

Świadomość  ta pozwoliła Ukraińcom przygotować się do obrony. 

3. Pomoc polityczna, finansowa i militarna USA oraz tych sojuszników, którzy uznali, że trzeba wziąć udział w obronie Ukrainy. Nie są to wbrew temu, co się sądzi wszystkie państwa Zachodu, NATO czy UE.

 

Dochodzi powoli do naszej świadomości, że świat ulega diametralnej zmianie. Nic już nie będzie takie samo, jak przed 2022 rokiem. Zmiana warunków musi pociągać za sobą zmiany mentalne, a za nimi zmiany postaw i zachowań. Jeżeli te zmiany nie następują w odpowiednim czasie i odpowiednim kierunku, to społeczeństwa giną. W różnym sensie – fizycznym, ekonomicznym, czy choćby podmiotowym. Nowe warunki stawiają przed polskim społeczeństwem konieczność dokonania zmian – nie jesteśmy Nową Zelandią, ani nawet Portugalią, jesteśmy średniej wielkości narodem leżącym jak wycieraczka na środku korytarza, którym przewala się Historia. Nie możemy spać, nie możemy być bierni, nie możemy zamykać oczu na rzeczywistość.  Inaczej zginiemy.  

 

Wojna na Ukrainie jest tylko niewielkim wycinkiem światowego konfliktu pomiędzy tworzącym się nowym porządkiem reprezentowanym z jednej strony przez USA i skupionych wokół nich sojuszników, w większości państw zachodnich, demokratycznych i wolnorynkowych o ustrojach opierających się na prawie i poszanowaniu praw człowieka, a z drugiej przez Chiny z coraz bardziej zwasalizowaną przez siebie Rosją i grupą państw gotowych wziąć udział w światowej konfrontacji po stronie Chin, w większości państw o ustrojach autorytarnych, centralistycznej gospodarce i niskim poziomie przestrzegania praw człowieka.

 

Wchodzimy w epokę Wielkiego Konfliktu światowego, którego głównymi aktorami będą Stany Zjednoczone i skupiony wokół niej świat atlantycki, świat cywilizacji zachodu, a z drugiej strony autorytarny świat przynoszący nieludzkie standardy, gdzie liderem są Chiny.

Według analityków fakt, że Chiny powstrzymują dzisiaj Rosję, a przynajmniej aktywnie jej nie wspierają wynika z tego, że uważają iż jeszcze nie są gotowe na konfrontację z USA. Ale kiedyś będą gotowe i to kiedyś określa się na okres kilku, może kilkunastu lat, gdyż Pekin potrzebuje jeszcze trochę czasu aby wzrosnąć gospodarczo, ekonomicznie i militarnie, by być gotowym na otwartą konfrontację z Zachodem.

 

 

Dlaczego o tym piszę?

Ponieważ zdaniem mądrych ludzi, którzy znają się na geopolityce, strategii, gospodarce i kulturze rozpoczyna się nowa epoka wielkiego konfliktu, który będzie rozgrywał się na całym świecie przez najbliższe kilkanaście, może dwadzieścia lat.  

To będzie długa wojna, a od jej wyniku zależy, jaki system zapanuje nad całym światem. Będzie się ona toczyć na polu ekonomicznym, politycznym, kulturowym, a także militarnym i Wojna Ukraińska jest pierwszym frontem tej wielkiej konfrontacji.

 

Powyższy opis sytuacji nie jest moim wymysłem, lecz opinią osób znających się na rzeczy[1].

 

Można się zgadzać z tą diagnozą stanu świata, można go kontestować, ale – jak byśmy nie spoglądali na obecną sytuację – każdy musi przyznać, że zmieniła się, i coraz bardziej się zmienia.

 

Czy z tego faktu wynikają jakieś wnioski dla Polski?

Czy z tego faktu wynikają jakieś wnioski dla każdego z nas? 

Czy z tego faktu wynikają jakieś wnioski dla harcerstwa?

 

Otóż można odnieść wrażenie, że te zmiany, a szczególnie ich konsekwencje w znikomym stopniu docierają do polskiego społeczeństwa. Oprócz tego, że jeszcze bardziej nienawidzimy Ruskich i pomagamy Ukraińcom, nie widać jakiś szczególnych zmian mających przygotować społeczeństwo do ewentualnego fizycznego konfliktu zbrojnego. W wyniku wypierania myśli o tym, że na ulicach polskich miast mogą pojawić się w swoich czołgach Moskale, większość ludzi udaje, że nie widzi tego zagrożenia. Pytanie czy ono jest realne?

 

I znowu powołując się na analizy specjalistów, nie tylko polskich, w najbliższym czasie kilku, może pięciu, może dziesięciu lat raczej nie grozi nam bezpośrednia agresja rosyjska.

Po co więc ten alarmistyczny ton?

Ponieważ pojawiają się dwie implikacje powyższego stwierdzenia:

  1. „W najbliższym czasie kilku lat” – co oznacza, że tyle właśnie mamy czasu, żeby przygotować państwo i naród  do obrony ojczyzny.
  2. „bezpośrednia agresja rosyjska” – a więc pełnoskalowa wojna na naszej ziemi. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że już rozpoczęła się i będzie się nasilać agresja niebezpośrednia, której celem będzie usypianie polskiego społeczeństwa i destabilizowanie polskiego państwa.

 

Jak uważają specjaliści, Wojna Ukraińska może przekształcić się w długotrwały, krwawiący konflikt na obrzeżach NATO, może też dojść do takiego wyczerpania obu stron, że będą musiały ona zawrzeć jakiś chwilowy rozejm, który Rosja potraktuje jak „pieredyszkę” przed kolejną odsłoną agresji. W przewidywaniach analityków dominuje opinia, że wojna będzie długa i że Amerykanie chcą w ten sposób wykrwawić Rosję, ale nie doprowadzić do jej całkowitego upadku. Dlaczego? Bo mają nadzieję wykorzystać ją w nadchodzącym konflikcie z Chinami po swojej stronie. Dla USA priorytetem jest rywalizacja na Pacyfiku i Amerykanie mogą być gotowi na poświęcenie teatru środkowo europejskiego dla pokonania Chin na Dalekim Wschodzie.  Powiedzmy otwarcie – w razie ostrego konfliktu np. o Tajwan, USA poświęci Ukrainę i przy okazji Polskę na rzecz zjednania sobie Rosji, a przynajmniej kupienia jej neutralności. To dla nas scenariusz tragiczny.

 

Możemy patrzeć na to wszystko jak sparaliżowana strachem małpa na pełznącego ku niej węża, możemy też spróbować coś z tym zrobić.

 

My, to znaczy kto?    

 

My, to znaczy harcerze.

 

Nikt nie chce wojny. Ja też nie. Nie możemy jednak chować głowy w piasek i udawać, że nic się nie zmieniło. Rzymianie mawiali: „Chcesz pokoju? – szykuj się do wojny”. Nikt nie będzie nas pytał, tak jak nie pytał Ukraińców.

 

Co więc, my harcerze możemy w tej sprawie zrobić i czy w ogóle coś możemy zrobić?

 

Moim zdaniem możemy.

 

Program harcerstwa jest w zasadzie jeden – jest to życie w terenie w trudnych warunkach po to, aby ukształtować charakter, silną wolę i przede wszystkim zbudować dzielność człowieka, tak aby był samodzielny, sam się rozwijał i był nawykły do czynienia dobra. Jednak w zależności od czasów, w jakich funkcjonowało harcerstwo zawsze pojawiały się jakieś dodatkowe akcenty programowe, na przykład u zarania polskiego skautingu celem harcerstwa było przygotowanie do walki o odzyskanie niepodległości, a także ukształtowanie przyszłego obywatela, „nowego typu obywatela” jak pisał Małkowski, obywatela gotowego do służby i pracy na rzecz ojczyzny.  

 

Temu zadaniu podporządkowano programy stopni i sprawności, a przekaz jaki kierowano do harcerzy wynikał właśnie z tych celów. Dlatego harcerze przechodząc z drużyn skautowych do Legionów nie przechodzili podstawowego szkolenia wojskowego (tzw. Unitarki), gdyż zakładano, że byli już przygotowani. Faktycznie byli. Oprócz tego w okopach przygotowywali się do matury i zdawali egzaminy na studia, organizowali odczyty, wykłady, zawody sportowe i …ginęli.

 

Program harcerski był także jakoś tam akcentowany w kolejnych epokach. Zawsze dostosowywano go do warunków, wytyczano nowe kierunki. Bazą programową zawsze było ukształtowanie poprzez życie puszczańskie wolnej i samodzielnej jednostki, ale dostrzegano zmiany i starano się odczytać nowe wyzwania dla harcerstwa. W okresie międzywojennym były inne akcenty –  może niektórzy z nas słyszeli o „Ofensywie na młodzież” z lat trzydziestych – a podczas II wojny światowej jeszcze inne znane hasło: „Dziś, Jutro, Pojutrze. W czasach PRL-u sprowadzono harcerstwo do poziomu dna, celowo zamieniając je w infantylne stowarzyszenie „dla” dzieci i młodzieży organizujące indoktrynację polityczną, zagospodarowujące wolny czas i wakacyjny wypoczynek. Ubezwłasnowolniono ruch harcerski obniżając zarówno aspiracje, jak i eliminując z harcerskiego programu pracę nad sobą, a szczególnie puszczaństwo, które przedstawiano jako niepoważną dziecinadę. Fakt, że ten pogląd na harcerstwo jest dominujący i w obecnych czasach możemy zobaczyć, obserwując czym dzisiaj zajmują się harcerze.  

 

Pytanie, jakie znaki czasu należy odczytać współcześnie, co staje się istotne  i powinno być takim zaakcentowaniem programowym w harcerstwie? Mówiąc normalnym językiem: czym oprócz tego, co zwykle robi dzisiaj, harcerstwo powinno się zajmować w obliczu nowej sytuacji?

 

Odpowiem, przywołując trzy powody, dzięki którym Ukraińcy byli w stanie oprzeć się Rosji w pierwszym roku pełnej wojny:

  1. Wysokie morale – czyli gotowość do obrony kraju.
  2. Świadomość zagrożenia i mentalne oraz każde inne przygotowanie do tej sytuacji.
  3. Pomoc materialna i militarna Zachodu.

 

  1. Morale

 

Gotowość do obrony ojczyzny jest jedynie jednym z elementów patriotyzmu. W czasach pokoju, w czasach „zwykłych” możemy symbolicznie opisać ją jako „płacenie podatków, chodzenie na wybory i zbieranie kup po swoim psie”. A czasach „niezwykłych” będzie to natomiast przygotowanie na wyjątkowe wyzwania. Nie tylko na wojnę.

No i z tym jest kłopot.

Badania pokazują, że większość młodych Polaków nie ma zamiaru, ani bronić ojczyzny, ani nawet poświęcać swojego czasu czy energii na jakąś formę służby krajowi[2]. Nie wnikając w przyczyny takiego stanu rzeczy, trzeba zadać pytanie, czy Polacy – tak jak Ukraińcy – potrafiliby powstrzymać bezpośrednią agresję. Z takim morale to raczej niekoniecznie. Być może tym należy tłumaczyć fakt, że napływ do naszego kraju ponad dwóch milionów obywateli obcego państwa, mimo zmasowanych działań rosyjskich trolli, nie powoduje w Polsce żadnych napięć społecznych. Uśmiechamy się do Ukraińców, bo mamy gorzką świadomość tego, że giną za nas, a my nie bylibyśmy w stanie tak postawić się Rosji. To rodzi poczucie … no właśnie czego? Winy? Niższości? Czy harcerstwo, ze swoją (jeszcze nie usuniętą z Prawa Harcerskiego ) ideą Służby Polsce, mogłoby coś zdziałać w tej materii? Jestem przekonany, że tak, ale nie rozumiem dlaczego nic się w tej mierze nie dzieje. To znaczy rozumiem, ale nie mogę tego zaakceptować.

 

 

  1. Świadomość konieczności wszelakiego przygotowania się do konfliktu, w tym do wojny

 

W świadomości większości Polaków nie ma refleksji, nikt nie przewiduje, albo przynajmniej nie mówi o tym głośno, że wojna może się przelać przez naszą wschodnią granicę i tym razem my staniemy w obliczu konieczności obrony kraju. Jeżeli już ktoś o tym mówi, to jedynie politycy, którzy robią to najczęściej na użytek wyborczy, więc i tak mało kto ich słucha. Duża popularność portali i kanałów w sieci zajmujących się tym tematem nie przekłada się na zwiększoną świadomość zagrożenia, a bez niej niemożliwa jest adekwatna reakcja. I nie chodzi jedynie o gotowość do wojny, ale w ogóle o świadomość konieczności innego spojrzenia na naszą sytuację, na  światową grę interesów i pogodzenie się z tym, że żaden artykuł NATO nie zapewni nam bezpieczeństwa, tak jak to było w 1939 roku i wiele razy wcześniej i później. Musimy się obudzić ze snu „końca historii” i powiedzieć sobie otwarcie, że możemy liczyć tylko na siebie. Powinniśmy wykorzystywać różnego rodzaju sojusze i odwoływać się do traktatów, powinniśmy ich używać, ale koniec końców musimy liczyć tylko na siebie. Gdyby nie morale Ukraińców, gdyby nie ich żarliwa chęć walki o niepodległość, to najlepsza broń i najwspanialsze sojusze na nic by się nie zdały. Tymczasem w Polsce nie ma nawet świadomości zagrożenia.  Bez tej świadomości Moskale w dwa dni będą jeździć czołgami pod Zamkiem Królewskim w Warszawie, Berlin i Paryż wystosują noty protestacyjne, a Prezydent USA, kimkolwiek by nie był, zagrozi odwetem, chyba że będzie zajęty Tajwanem. W tym czasie Rosjanie urządzą nam kilka polskich „Buczy” i …kto zna historię, ten wie co…   

Czy harcerstwo może coś zrobić żeby obudzić Polaków z konsumpcyjnego letargu?

Może. Gdyby zechciało … Harcerstwo czyli kto?

Ciężar zmierzenia się z rzeczywistością leży na barkach wszystkich instruktorów harcerskich, nie tylko na barkach władz harcerskich, tych wspaniałych Rad Naczelnych, Głównych Kwater, Komend, Komisji Harcmistrzowskich, ale na barkach wszystkich harcerzy.

 

Każdy instruktor z osobna musi sobie odpowiedzieć na pytanie - co mogę zrobić w tej kwestii? Każdy instruktor, który tego nie robi, realizuje wizję harcerstwa zabawowego, infantylnego, wsobnego… Trwa na dobre festiwal wręczania sznurów, przyznawania sobie orderów i dyplomów, konkursów na najpopularniejszego instruktora w chorągwi, radosnego wydawania milionów z ROHIS. I nikt nie wpadł na pomysł, żeby środki z tego rządowego bądź, co bądź funduszu harcerze przeznaczyli np. na zakup dronów, albo łodzi desantowej dla Ukraińców.  

 

  1. Pomoc materialna i militarna Zachodu.

 

Wojna Ukraińska jest wojną dwóch wrogich systemów – autorytarnego i wolnościowego. Jeżeli przegramy – będziemy żyć w standardach chińskich i rosyjskich. Warunki pracy, mieszkania, wysokość zarobków, edukacja, kultura, inwigilacja, środowisko – o tym wszystkim będą decydować interesy nowego centrum światowego i podporządkowane mu lokalne reżimy. Na razie jednak kraje Zachodu są mniej lub bardziej demokratyczne, co oznacza, że decydenci muszą w jakimś stopniu liczyć się z opinią publiczną. To, czy jakiś rząd będzie wysyłać broń, amunicję i pieniądze na ukraiński front zależy od nacisku obywateli i wyborców nacisku na tenże rząd.

Harcerstwo ma mierne możliwości oddziaływanie na decyzje rządów państw atlantyckich, ale ma duże szanse na kształtowanie opinii publicznej w tych krajach. Ma poprzez etos służby, zorganizowanie i postawę dzielności życiowej potencjał do wpływania na stan opinii publicznej i w Polsce, i w innych krajach. 

 

Spectrum działań może być bardzo szerokie. Na przykład: każda harcerka i każdy harcerz, także harcerze – instruktorzy, nauczą się robić skarpety na drutach albo na szydełku i każdy wykona 10 par skarpet, które zostaną przekazane ukraińskim żołnierzom, co dałoby w efekcie 1,5 miliona skarpet. Nie trzeba do tego nowych struktur, dofinansowania, konferencji, aplikacji, dyplomów, ani orderów – taka prosta rzecz.

Wędrownicy mogliby tworzyć internetowe środowiska i grupy kształtowania opinii publicznej poprzez socjale, informując o faktycznych powodach, przebiegu i konieczności wygrania przez Zachód tej wojny. Oczywiście do tego trzeba by się było szybko nauczyć nowego języka obcego (np. hiszpańskiego, albo włoskiego), ale to wspaniałe wyzwanie dla wędrowników! Chyba nawet w obecnie obowiązującym regulaminie na stopnie przewija się takie wymaganie. Jak wspaniała szkoła obywatelskiego myślenia i kurs prowadzenia dyskusji – używania argumentów, nawiązywania kontaktów („Szukajcie przyjaciół” Bi-Pi) – ot! idealna służba dla „wędroli” – konkretna, wymierna, ideowa, „dorosła”…

Takie działanie nie wymaga cyklu konferencji Zespołu Głównej Kwatery do Spraw Wychowania Cyfrowego, ani żadnego podobnego potworka – można zwolnić etatowych działaczy, a za zaoszczędzone pieniądze kupić wełnę na skarpety.      

 

Harcerze dorośli („Grupy Szturmowe”? ), mogli by przeprowadzać akcje blokowania ciężarówek wożących towar do Rosji i na Białoruś, organizować demonstracje i podobne działania wpływające na opinię publiczną („Wawer”?).  Wiem, że to nielegalne i że ubezpieczenie nie obejmuje takich działań, ale przypominam, że KOR, Solidarność Walcząca, WiN, Armia Krajowa w tym Szare Szeregi, a także POW i Zarzewie także były nielegalne, a nawet nie otrzymywały dofinansowania, a jednak za ich powstaniem stały środowiska harcerskie, a harcerstwo w swojej warstwie ideowej nadal karmi się etosem tego nurtu wolnościowego w naszej tradycji.  

 

 

Od lat słyszę płacz, że harcerstwo nie ma lotnego programu – a tu proszę – jest okazja! Co więcej, myślę, że takie działania rozlałyby się na młodzież nie należącą do harcerstwa.  Co więcej takie działania zweryfikowałyby to, na ile te wszystkie wspaniale brzmiące hasła –

 

Wzorce przykłady szlachetne zabiegi
Łańcuchy dłoni, zwarte szeregi
Warstwy tradycji, wieki kultury
Tydzień dobroci, ręce do góry[3]

 

- deklamowane na uroczystościach, wypisywane na dyplomach i wylewające się z sieci – o służbie, o wyczynie, o tradycji – mają jakiekolwiek znaczenie, a na ile to zwykły pic. Ja myślę, że pic.

 

Czy harcerstwo może dzisiaj odegrać jakąś rolę w przygotowaniu polskiego społeczeństwa na nadchodzący możliwy scenariusz wydarzeń który mam nadzieję nigdy się nie wydarzy?

 

Uważam że powinniśmy jako ruch widzieć, co się dzieje, zauważać i reagować. W związku z tym pojawia się pytanie – jak.

 

Pierwszym krokiem jest spojrzenie w lustro – powinni to zrobić każdy instruktor i instruktorka – i   zadanie pytania:  co w tej sytuacji zrobiłby Andrzej Małkowski?  Co zrobiłby Rudy, Zośka i Alek? I dalej – co ja robię i co powinienem/powinnam zrobić? Bez znalezienia punktu na mapie, w którym się znajdujesz nie możesz się nią posługiwać – jest bezużyteczna. Można by pewnie za jej pomocą rozpalić ognisko, żeby nadać rozpaczliwe sygnały o pomoc, ale nie da się dojść do domu.

 

Drugim krokiem powinno być „Szukanie Przyjaciół” – czyli nawiązanie kontaktu wśród grup instruktorów chcących zorganizować podobne działania (nie trzeba zawiązywać Kręgów, pisać statutów, ani wymyślać plakietek).

 

Dopiero następny etap to działanie.

„Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono.” Będzie to zatem sprawdzian, ale przede wszystkim niezwykła okazja i chciałbym, żeby tak na to spojrzeć.  Okazja do tego, żeby podjąć pracę nad sobą, żeby przełamać bariery organizacyjne, własny marazm, niemoc, lenistwo, opór bliskich, brak czasu, strach…i zacząć wzrastać porzucając pozory, fasadowe działania, sztuczne, lukrowane życie…

 

Jestem przekonany, że w wielu instruktorach tli się jeszcze myśl, że harcerstwo to jednak nie planszówki, nie formacja religijna, nie wspieranie wszechstronnego rozwoju, nie infantylne zajęcia rozwojowe, ale coś większego i ważniejszego – zmiana świata na lepsze. 

 

 

 

W kontekście działania trzeba poruszyć kilka ważnych kwestii.

SOKÓŁ

Pierwszą kwestią jest bardzo zły stan fizyczny polskiej młodzieży. Posiłkując się badaniami[4] można stwierdzić, że około połowa młodych ludzi w naszym kraju jest poniżej przeciętnej normalnego stanu rozwoju, a druga połowa wyrasta jedynie nieznacznie ponad ten poziom.

 

Ten katastrofalny stan przekłada się na niski poziom zdrowotny – otyłość, choroby metaboliczne, niski poziom percepcji intelektualnej, poczucie niemocy, depresje, uzależnienia…

 

W kontekście powyżej opisanych zagrożeń sprawa jawi się jeszcze poważniej. Gdy słucham wypowiedzi oficerów Wojska Polskiego, którzy opowiadają o tym, jaka młodzież, jaki „materiał ludzki” trafia w szeregi armii, to włosy stają mi dęba na głowie. Młodzi ludzie wywiezieni na poligon przychodzą tłumnie do dowódców i skarżą się że jest im zimno i że nie ma zasięgu. Są niezwykle roszczeniowi, potrafią wymieniać rozliczne regulaminy, według których należą im się określone warunki, tak jakby w ogóle nie wiedzieli gdzie się znaleźli i po co. Brak odporności, brak dzielności, brak umiejętności znoszenia trudu i przeciwności losu, brak zaradności, to wszystko powoduje, że materiał na żołnierza jest dosyć mierny.

 

To jest pole służby dla harcerstwa.

 

Harcerstwo, zawsze wtedy gdy było harcerstwem, propagowało hasło: „W zdrowym ciele - zdrowy duch”. Z reguły harcerze wśród rówieśników byli ponadprzeciętni fizycznie. Stan ten był jeszcze podnoszony poprzez bardzo radykalnie poważne podejście instruktorów do kwestii wychowania fizycznego przy każdej okazji na biwakach, obozach, nawet zbiórkach ćwiczono gimnastykę, ćwiczenia siłowe, celowo pracowano nad stanem sprawności fizycznej młodzieży. Dzisiaj trudno powiedzieć, jaka jest sprawność fizyczna harcerzy. Z moich obserwacji wynika że raczej poniżej przeciętnej. Wierzę jednak, że możemy spróbować podnieść ten poziom, a szczególnie stan sprawności fizycznej wśród instruktorów, którzy powinni być przykładem dla młodszych.

 

 

Propozycja programowa skierowana jest do harcerzy w wieku 11 do 76 lat i obejmuje system testów i ćwiczeń mających w wymierny sposób podnieść poziom fizyczny w harcerskich szeregach.

 

  1. Test weryfikacyjny

Test mający rzetelnie określić, jaki mamy poziom, jaki jest punkt wyjścia, co jest niezbędne do podjęcia pracy nad sobą. Można do tego celu posłużyć się istniejącymi, zestandaryzowanymi testami sprawności fizycznej np. Międzynarodowym Testem Sprawności Fizycznej (MTSF)[5]. Test taki powinien odbyć się w tym samym terminie w całym kraju i powinien zostać przeprowadzony przez niezależną komisję. Wyniki testu powinny być mierzone i podawane bez informacji o przynależności organizacyjnej harcerza, tak, aby wykluczyć niepotrzebną na tym etapie rywalizację pomiędzy organizacjami. Po teście weryfikacyjnym powinniśmy mieć wyniki sprawności wg MTSF np. dla województwa Dolnośląskiego, a każdy harcerz powinien otrzymać kartę swoich wyników.

  1. Program podnoszenia sprawności fizycznej

To okres pracy nad podniesieniem poziomu sprawności fizycznej. W drużynach, ale i w komendach, kręgach instruktorskich, zespołach i referatach harcerze, przy współudziale konsultantów specjalistów, powinni opracować program mający na celu podniesienie poziomu w tych konkretnych wymaganiach, jakie zawiera MTSF. Wiadomo, że w inny sposób będą ćwiczyć harcerze, w inny wędrownicy, w inny członkowie chorągwianego zespołu do spraw wychowania cyfrowego, a jeszcze w inny członkowie komisji historycznej przy GK. Każdy program powinien być dostosowany do wieku i poziomu startowego (Test weryfikacyjny)

  1. Test finalny

Jego celem jest sprawdzenie: czy i w jakim stopniu poszczególni harcerze podnieśli swój poziom fizyczny w okresie pomiędzy testami. Okres pomiędzy poszczególnymi testami powinni określić specjaliści od wychowania fizycznego, ale na potrzeby tego artykułu zakładam, że mogłoby to być np. 5 miesięcy – Test Weryfikacyjny – 02 października, Test Finalny – 02 marca. Na tym etapie można by wprowadzić ogłoszenie wyników nie tylko w kategorii indywidualnej – osobno w każdej grupie wiekowej, ale także w kategorii – drużyna. Ranking najsprawniejszych drużyn powinien zawierać też kręgi, komendy, zespoły i komisje.  

  1. Taki cykl można powtarzać raz w roku, a podczas Testu Finalnego robić jednocześnie Test Weryfikacyjny dla tych harcerzy, którzy jeszcze nie przystępowali do testów. Gdyby udało się ogarnąć taką akcją większość harcerzy oraz harcerzy – instruktorów, to byłaby szansa na realne podniesienie poziomu sprawności fizycznej najpierw w naszych szeregach. Potem można objąć programem także młodzież niezrzeszoną w harcerstwie.
  2. Zarówno cele bezpośrednie (podniesienie poziomu sprawności fizycznej harcerzy), jak i dalsze (podobne działania obejmujące całą młodzież w Polsce) są formą służby,  której  przedmiotem jest nakłonienie młodych ludzi do tego, żeby rozpoczęli pracę nad swoją sprawnością fizyczną, a poprzez to nad zdrowiem oraz aby podnosili poziom ogólny egzystencji – wiadomo – „W zdrowym ciele – zdrowy duch”.

 

 

HARCERSKIE ODDZIAŁY ĆWICZEBNE – HOĆ

 

Kwestia druga - czy harcerze powinni przygotowywać się do ewentualnego konfliktu zbrojnego na naszych ziemiach i do czynnej obrony kraju? To być może szokujące dla niektórych pytanie mogę rozszerzyć o przypomnienie, że polski skauting powstał wprost jako projekt przygotowania młodzieży do walki o niepodległość (a potem także budowy niepodległego państwa). W regulaminach stopni i sprawności znajdowały się wymagania mające przygotować harcerzy do realnej i prawdziwej wojny. We wszystkich akcjach zbrojnych – od udziału w Pierwszej Kadrowej, poprzez Legiony, przez rozbrajanie wojsk zaborczych jesienią 1918 roku do tworzenia milicji obywatelskich przejmujących majątek publiczny i pilnujących porządku wszędzie widzimy harcerzy. Także podczas obrony Lwowa, w Powstaniach Śląskich, Powstaniu Wielkopolskim, w końcu w „Potrzebie bolszewickiej” 1920 roku zawsze powstawały oddziały harcerskie. Powstała w 1915 roku Polska Organizacja Skautowa była częścią struktur Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego i elementem tworzącego się Wojska Polskiego. Podobnie jak dwadzieścia lat później Szare Szeregi i inne organizacje harcerskie były po prostu oddziałami Armii Krajowej i realizowały zadania polskiego podziemia zbrojnego. 

Cóż więc jest dzisiaj nie tak z harcerzami, u których nie widać żadnego ruchu, żadnego dążenia do udziału w tym aspekcie rzeczywistości?

Odpowiedź pozostawiam czytelnikowi, chociaż świerzbi mnie żeby „pojechać po bandzie” i napisać.     

 

Propozycją programową obejmującą ten obszar aktywności i realizującą budzące się potrzeby młodzieży mogą być Harcerskie Oddziały Ćwiczebne – HOĆ.

 

Pomysł.

 

Wszystkie organizacje harcerskie, w porozumieniu z Wojskami Obrony Terytorialnej powinny stworzyć program przygotowania obronnego – Harcerskie Oddziały Ćwiczebne. Program objąłby WSZYSTKICH   harcerzy i harcerzy-instruktorów w wieku 16 – 76 roku życia. Poszczególne oddziały, w porozumieniu z WOT, grupowałyby różne specjalizacje w zależności od kondycji fizycznej, zainteresowań i posiadanego wykształcenia i umiejętności. W ten sposób w każdym oddziale np. dzielnicy Śródmieście z Wrocławia znaleźli by się harcerze z różnych organizacji harcerskich.

Czym miałyby zajmować się oddziały HOĆ?

  1. Systematycznym rozpoznawaniem powierzonych w ramach WOT zadań z zakresu przygotowania bojowego, obrony cywilnej, pomocy w sytuacjach kryzysowych (nie tylko wojennych), a więc ćwiczeniem gotowości, symulacjami akcji, podnoszeniem kwalifikacji niezbędnych do realizacji zadań.
  2. Udziałem np. raz na kwartał, w ćwiczeniach HOĆ organizowanych przez WOT oraz ćwiczeniach wspólnych z jednostkami WOT.
  3. Przejściem przez dwutygodniowy obóz szkoleniowy (unitarka) zorganizowany przez WOT.

 

Każdy harcerz powinien zostać przeszkolony w ramach tego programu, a kwestią porozumienia z WOT byłby dalszy rozwój tego kierunku działań. Na przykład czy HOĆ zachowują autonomię organizacyjną także w okresie kryzysu? Czy program ma jedynie szkolić, a potem chętni wstępują do WOT, czy może powinny powstać autonomiczne oddziały harcerskie w ramach WOT? Te i podobne kwestie powinny być rozstrzygnięte w przyszłości w oparciu o praktykę współpracy organizacji z WOT.

 

Z punktu widzenia wychowawczego jest to propozycja korzystna z dwóch powodów. Po pierwsze, pokazuje jedność harcerstwa polskiego mimo podziału organizacyjnego. Po drugie, uzmysławia, że harcerstwo nie jest jedynie fajną zabawą wspieraniem wszechstronnego rozwoju, czy formacją patriotyczno - religijną, ale odpowiedzialną służbą na rzecz kraju.

 

Nie do przecenienia jest też to, że sam fakt udziału w oddziałach HOĆ musi być związany z posiadaniem/osiągnięciem pewnego poziomu sprawności fizycznej, co z kolei będzie motywować młodzież harcerską do pracy nad sobą – do ćwiczeń i podnoszenia sprawności.

Oczywiście można pomysł tworzenia HOĆ (w takim lub podobnym kształcie – mniejsza o szczegóły na tym etapie) uznać za abstrakcyjnie nierealny, anachroniczny, czy po prostu oderwany od rzeczywistości (już czekam na rozliczne epitety i druzgocące oceny w komentarzach), ale prędzej, czy później znaczna część młodzieży zostanie ogarnięta przez jakiś nurt paramilitarny i harcerstwo okaże się ponownie jedynie koterią kilku organizacji organizujących wolny czas dla zuchów, bo gros młodzieży odpłynie do współczesnego POS-u, tak jak się to stało w Kongresówce w 1916 roku.

 

Można zamykać oczy na rzeczywistość, ale jaki wtedy jest sens ubierania się w dziwny sposób i paradowania z tymi światełkami….?

 

Życie idzie naprzód i wynikające z aktualnej sytuacji potrzeby będą w coraz większym stopniu realizowane przez współczesną młodzież w innych formacjach, a także w organizacjach odpowiadających na rodzącą się i coraz większą świadomość konieczności przygotowania się do wojny.

 

 

CHALLENGERS

 

Pomysł ruchu dla wędrowników i harcerzy starszych powstał w trakcie rozmów z Anną Turulą (Śnieżko) – byłą  drużynową 6 Wrocławskiej Drużyny Harcerskiej „Zwiad”. Rozmawialiśmy o wojnie, o zagubieniu ludzi w nierealnym świecie cyfrowym, o tym, że wojna toczy się także w sieci. W toku kolejnych rozmów powstały konkretne rozwiązania, a nawet regulaminy sprawności i stopni. Może nie iść pod prąd tylko właśnie wykorzystać to co widzimy jako zagrożenie?

 

Propozycja jest właśnie ogólnym opisem tej koncepcji. 

 

Polega ona na tworzeniu międzynarodowych grup współpracy online, najpierw wśród skautów, a z czasem także wśród osób nie należących do organizacji skautowych.

Ruch Challengersów (Challies) nie jest kolejną organizacją harcerską, a jedynie propozycją dla samych wędrowników i ich drużynowych.

Tam, gdzie zarówno drużynowi jak i sami wędrownicy są chętni oraz gotowi do tego, żeby porzucić infantylne sposoby uprawiania harcerstwa i wreszcie zacząć robić coś pożytecznego i istotnego społecznie mogą tworzyć się patrole Challies.  

 

Challies działają tematycznie. Patrol poszukuje/znajduje/tworzy środowisko skautów chętnych do zaangażowania się w jakiś konkretny, wymierny i ważny społecznie projekt.

 

Zasadą pracy Challies jest praca w międzynarodowych zespołach. Zalety tego pomysłu to:

 

  1. Praktyczne poznanie sposobów poruszania się w sieci, umiejętność rozpoznawania i zapobiegania zagrożeniom, nabycie biegłości w obsłudze różnych systemów i aplikacji.
  2. Poszerzenie horyzontu rozwiązywania problemu o te elementy, które można znaleźć w innych kulturach, czy narodach, a na które na naszym podwórku są ograniczone poprzez nasze ograniczenia kulturowe, historyczne, prawne, mentalne. I vice versa.
  3. Bardzo dogłębne rozpoznanie problemu, którym zajmowałby się patrol Challies i zetknięcie się z barierami w rozwiązywaniu problemów społecznych.  
  4. Angażowanie środowisk pozaskautowych zorganizowanych przez Challies wokół działania w służbę skautową.
  5. Konieczność opanowania przez Challies języków obcych na wysokim poziomie komunikacyjnym.
  6. Nawiązywanie relacji ze skautami na całym świecie („Szukajcie przyjaciół”)
  7. Konkretna, wymierna i poważna służba („Pamiętaj o codziennym dobrym uczynku”)   

 

Jest kwestią wtórną, czy powstanie Centrum Koordynacyjne, Komenda Challengersów, być może nie jest to potrzebne, a być może jest. To kwestia przemyślenia przez tych, którzy będą chcieli podjąć pomysł. Najważniejsze, żeby stworzyć jakieś ramy i jakieś miejsce gdzie mogłyby się online spotykać pomysły, pytania, odpowiedzi różnych patroli Challies. Gdybym prowadził dzisiaj drużynę, wplótłbym w elementy prób na stopień HR zorganizowanie i poprowadzenie służby w formule Challengers.

 

Pola służby powinny dotyczyć ważnych społecznie problemów.

 

Na pewno takim problemem jest gotowość rządów państw zachodnich do wspierania Ukraińców walczących „O wolność Wasza i naszą”, a ta gotowość jest wprost zależna od opinii publicznej w tych państwach. Tworzenie patroli Challies, które zajęłyby się organizowaniem takiego poparcia, informowaniem o faktycznych powodach, przebiegu i zbrodniach rosyjskich na Ukrainie uważam za priorytetowe.  Działania te nie powinny ograniczać się do wymiany informacji, zdjęć i filmików, czy dyskusji, ale prowadzić w konsekwencji np. do organizowania zbiórek środków dla walczącej Ukrainy, zakupie i wysyłaniu transportów, organizacji szpitali wojskowych, czy innych niezbędnych w danym momencie konfliktu dóbr.   

Tak uruchomiony przez harcerstwo program Challies z pewnością przyciągnąłby do działania także młodzież nieharcerską i, po raz pierwszy od lat 70-tych, harcerstwo wreszcie zaczęło by emanować swoją siłą i swoimi ideami na zewnątrz, co z pewnością stworzyłoby szanse do wyjścia z istniejącego obecnie stanu infantylnej zabawy w korporację NGO[6].

 

***

Po roku trzeba podjąć próbę oceny tego, jak harcerstwo zachowało się w nowej sytuacji. 

W dniu wczorajszym Senat RP obradował nad Uchwałą upamiętniającą  Szare szeregi w 80 rocznice Akcji pod Arsenałem. W projekcie Uchwały czytamy min.:

 

„Członkowie Szarych Szeregów swoją działalnością dali przykład heroizmu, męstwa, bohaterstwa i odwagi. Okazali bezgraniczną miłość do Ojczyzny. W walce o jej niepodległość często oddawali własne życie. Senat Rzeczypospolitej Polskiej, przekonany o szczególnym znaczeniu Szarych Szeregów dla losów Polski i II wojny światowej, oddaje hołd wszystkim ich członkom.”[7]

 

 

Marek Kamecki, Wrocław, 30 marca 2023 r.

 

 

 



[1] Jednym z głównych ośrodków opiniotwórczych na którym polegam jest środowisko polskiego think-tanku „Strategy&Future”, którego liderzy napisali w 2021 roku książkę pt. „Nadchodzi trzecia wojna światowa”, w której przewidzieli z dużą dokładnością rozwój wypadków w kolejnych latach. Niewątpliwym autorytetem jest też dla mnie prof. Bogdan Góralczyk – najważniejszy znawca spraw chińskich, oraz wysokiej rangą oficerowie Wojska Polskiego np. gen. Waldemar Skrzypczak, w zasadzie bez wyjątku komentujący sytuację geostrategiczną zgodnie z powyższym opisem.

[3] Elektryczne Gitary, Dzieci

[4] Raport o stanie aktywności fizycznej dzieci i młodzieży w Polsce w ramach projektu Global Matrix 4.0, https://drive.google.com/file/d/1xOZ2PqRV-6fdP3YDdsjH4-EOdsUjzHt5/view

[6] Ostatnim istotnym wkładem harcerstwa, służbą dla społeczeństwa było podjęcie przez Gromadę Włóczęgów 1 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej „Czarnej Jedynki” akcji zbierania środków i udzielania pomocy robotnikom represjonowanym w Radomiu i w Ursusie w 1776 roku. Z tej akcji wyłonił się Komitet Obrony Robotników – KOR. Inicjatorami byli harcerze – z „Czarnej Jedynki” – Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Wojciech Onyszkiewicz (szczepowy), Jacek Kuroń – instruktor ZHP, ideowy komunista zwalczający w latach 50-tych i 60-tych tradycyjne harcerstwo, którego jednym z filarów była właśnie „Czarna Jedynka”,  Jan Józef Lipski – harcerz Szarych Szeregów, uczestnik Powstania Warszawskiego. Jak widać ludzie z różnych bajek. Jednak od tego czasu harcerstwo nie wniosło nic istotnego do życia naszego narodu, nie dało z siebie nic.

 


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.