Nawigacja
Od kolonii do obozu i znowu do...kolonii harcerskiej - rozmowa z Piotrem Niwińskim

GS: Model obozu harcerskiego, taki jaki nam się wydaje "klasyczny", idealny, puszczański nie powstał chyba od razu, prawda? Jeszcze do lat 30-tych odbywały się zarówno OBOZY jak i KOLONIE harcerskie . Te ostatnie nie w głębi lasów, ale np. przy dworach ziemiańskich. Na zdjęciu: Pierwszy w polskim skautingu biwak. SW: Tak, ale to chyba zależało od środowiska. Zwróć uwagę na dość licznie zachowane zdjęcia pierwszych obozów skautowych. Ten pierwszy, legendarny obóz z Brownsea, to maleńki biwaczek ! Znowuż te nasze obozy, to właściwie obozowiska wojskowe ! Prycze, duże namioty i koszmarne "nagrobki" z kolorowymi symbolami z kamyczków, szkiełek Przełomem w "normalizacji" były podręczniki obozowania Zbigniewa Trylskiego: "Obozy" i "Mały podręcznik obozowania". Wcześniej, obozownictwo w dużej mierze zmieniło się z naśladowania wojska dzięki "Pionierce" Nekrasza. Na zdjęciach: Zajęcia paramilitarne przeważały na obozach GS: Postać Trylskiego, naczelnika Harcerzy z lat 1937-1939 jest kojarzona głównie z "rozłamem warszawskim" w 1939 roku. To on doprowadził do odejścia "wigierczyków", którzy są przecież postrzegani jako współtwórcy czy wręcz główni twórcy puszczańskiego stylu obozowania. SW: No tak, jak zwykle zadziałała polityka. Potrzebny był pretekst, by rozbić fantastyczne, zgrane środowisko, niestety. Trylski ponoć nie tolerował lekceważenia rozkazów GK-i, a komendant Chorągwi Warszawskiej hm Henryk Wechsler ponoć zlekceważył jego rozkaz podczas pogotowia ZHP przy zajmowaniu Zaolzia, gdyż miał rozkazy "po linii wojskowej". Pod względem programowym jednak różnic nie było. Puszczanie nie lubili obozowej wojskówki. Trzeba przypomnieć Trylskiego i Władysława Nekrasza, bo to oni ostatecznie wymodelowali obozownictwo, jeszcze dalej rozwinięte w samoobsługę przez Wigierczyków. GS: Czy można powiedzieć tak: do około 1930-1933 była kolonia przy folwarku, namioty w szeregu, paramilitarne formy, a potem jest obóz w głębi lasu, totemy z korzeni, magia ogniska? Czy to za duże uproszczenie? SW: Nie, tak z grubsza było przecież. Ale puszczaństwo zaczęło się na początku lat dwudziestych od ruchu Wolne Harcerstwo. Adam Ciołkosz napisał 3 "Listy do harcerzy starszych", Pawełek dwa, a Biernakiewicz jeden. Postulowali Oni radykalne zmiany programowe w harcerstwie. Inspiracje, prócz otwarcia na sprawy społeczne /Sic !/ wzięli z Setona, woodcrafterów i z Hargrave'a organizacji "Kibbo Kift". Ciołkosz w okresie I Zjazdu Wolnego Harcerstwa "poszedł w politykę", został działaczem PPS, a Pawełek w metodykę harcerską. Napisał niesłusznie zapomnianą i doskonałą "Młodą Drużynę" . Wolne Harcerstwo w Małopolsce zainspirowało jednak metodykę i przewartościowania programowe! Stąd czerpał Grzesiak i drużyny tarnowskie, przemyskie, rzeszowskie i krakowskie. Generalnie to szło z południa Polski, tu powstała istniejąca do dziś jako Krąg Czarnego Dębu Rodzina Puszczańska. Warto poczytać "Listy" Ciołkosza ! To może być szok dla wielu współczesnych "reformatorów". Ale wracając do obozów, do rozpropagowania puszczańskiego obozownictwa bardzo przyczyniły się też Czarne Trzynastki, między innymi książką "Pod totemem słońca" Antoniego Wasilewskiego . GS: Z drugiej strony w czasach II RP było dużo obozów wędrownych, ale nastawionych też często na zwiedzanie miast. Były obozy nad Polskim Morzem - w Pucku czy koło Gdyni. Zwiedzano Warszawę, Kraków, Katowice. Było też dużo obozów na Kresach, np. "Szlakiem Bohaterów Trylogii" - Lwów-Stanisławów-Zbaraż czy "Szlakiem Mickiewiczowskim" - po Nowogródczyźnie. Dużo robiono żeby pokazać młodzieży z różnych byłych zaborów całą Polskę. Dla harcerzy z Poznańskiego niektóre zjawiska na Kresach bywały szokiem - i poziom cywilizacyjny i sprawy narodowościowe! Na zdjęciu: Harcerz przy obozowej Radiostacji - lata 30-te ! SW: Tak rodziła się klasyczna wędrówka roversów "po polsku " . W ogóle, to my od dawna zgubiliśmy sens wędrówki! Pamiętam takie nawiązanie do przedwojnia - w latach 60 i 70 ub. wieku obowiązek organizowania w sierpniu wędrówek drużyn, kultywowany w większości krakowskich szczepów. To było prawdziwe "ładowanie akumulatorów" drużyny po lipcowym obozie stałym Szczepu. I jeszcze inna ciekawostka. Mam skany kroniki wędrówki estońskiego roversa, który przez trzy lata przemierzał Europę, poznając miejscowość po miejscowości. W Polsce spędził pół roku, przyjmowany między innymi przez ....drużyny harcerek. Nic dziwnego, kawał chłopa z niego był. Wędrownicy chyba jakoś bardziej dosłownie rozumieli sens wędrówki. Że nie wspomnę o Wileńskim Klubie Włóczęgów. Wybrał byś się kajakiem do ujścia Gangesu, jak Korabiewicz ? A w latach 80-tych harcerze z krakowskiej Krowodrzy wybrali się dwoma Uazami do Peru ! GS: Cóż, my chyba nic, albo prawie nic nie wiemy o tych latach po reaktywacji ZHP. Ale jeszcze cofnę się nieco. Bardzo ciekawy etap to obozy podczas okupacji. Z lektury książki Grzegorza Nowika "Straż nad Wisłą" o harcerzach praskich wynika, że było to zjawisko znacznie częstsze niż się mniema. W Generalnym Gubernatorstwie trzydniowe czy nawet tygodniowe wypady harcerzy do lasu, oczywiście bez mundurów były kamuflowane jako "zbieranie chrustu", "zbieranie grzybów" itd., Niemcy na to patrzyli trochę przez palce albo nie mieli czasu i środków by to zwalczać. Z kolei na koloniach Rady Głównej Opiekuńczej dla młodszych dzieci stosowano harcerskie formy pracy zakamuflowane jako zabawy ogrodowe. Prowadzono też tam tajne nauczanie i wychowanie. Nawet w Warthelandzie zdarzały się biwaki i wycieczki harcerskie, choć tu możliwości były bardziej ograniczone. SW: Tak to niezwykle ciekawy epizod i wpisujący się w linię Szarych Szeregów - akcja M. Druga część wojennego obozownictwa to obozy "Dzieci Andersa" - osady polskich dzieci ewakuowanych z ZSRR do Indii i Afryki. W Valivade w Indiach bito Krzyże Harcerskie, tak jak w Palestynie. Wydawano też tam wznowienia większości książek metodycznych. Siłą faktu były te "osady uchodźcze" sprawdzeniem metodyki obozowania i harcerskich form - okazały się te formy bardzo przydatne. GS: Po wojnie od razu mamy wielki rozkwit obozownictwa. Wielkie dni harcerstwa - odbudowa kraju, legenda Szarych Szeregów, harcerstwo jako pewna oaza wolnej Polski w rodzącej się Polsce Ludowej, no i dla większości młodych ludzi pierwsze lato bez terroru i bez przymusowej pracy. SW: Po prostu wtedy każdy chciał być harcerzem. Z jednej strony prosta kontynuacja form przedwojennych, z drugiej dużo elementów wojskowych. I legenda Szarych Szeregów ! Mam zdjęcia z obozów krakowskich z 1945, gdzie nocna warta stoi z bronią! Pamiętne namioty z UNR-y z jednym masztem ! /U nas przetrwały do połowy lat 60-tych; nosiły pieszczotliwą nazwę ..."planetaria", tyle miały dziur/. Warto też pamiętać o roli Kamińskiego i Centralnej Akcji Szkoleniowej. Te obozy były ogromne. Przeglądając kronikę obozu IX KDH nad jeziorem Narieńskim w 1947 r. nie można wyjść ze zdumienia ! Stuosobowy, wspaniały pioniersko obóz, samochód terenowy, wspaniały sprzęt. Dla rodziców to była szansa. Dwa lata po wojnie taki wypoczynek i piękny program " poszukiwanie tropów Smętka" na Mazurach. Polityczna likwidacja ZHP w 1949 r. to ogromne i do końca nie rozpoznane zło ! GS: Apogeum powojennego rozwoju harcerstwa to rok 1947. Potem w 1948 wchodzi Harcerska Służba Polsce - obozy jeszcze pod namiotami, ale już w zgrupowaniach hufcowych i scentralizowany program. Rok 1949 to kontynuacja HSP, usunięta jest już młodzież starsza. A w 1950 już tylko kolonijna akcja letnia pod szyldem OH ZMP, noclegi w szkołach ! SW: Wiesz, taką jeszcze nieodkrytą tajemnicą jest płynne przejście drużyn harcerskich w różne formy konspiracji. Na przykład w ramach PTT i PTK. Z dnia na dzień lawinowo wzrosła ilość kół tych organizacji. Pojawił się system odznak "wypisz wymaluj"' sprawności i stopni. Zresztą tak też i było w Czechosłowacji. Prawdziwe podziemie było śmiertelnie niebezpieczne, o czym przekonali się choćby harcerze 3 KDH, z legendarnym w Krakowie Eminem - Markiem Eminowiczem na czele, ale wiele drużyn po prostu krzewiło harcerstwo wędrując w PTTK ! Ten fenomen konspiry opisują dziś meldunki ubeków o powstawaniu z dnia na dzień dosłownie setek nowych grup konspiracji ! Znam kronikę / sic !/ konspiracyjnej drużyny z lat 1950-55. Oni organizowali obozy ! GS: mamy rok 1956-1957, odwilż, odrodzenie harcerstwa. Nie ma sprzętu, bo ten zgromadzony zaraz po wojnie został zagrabiony i zdewastowany przez ZMP . Ale jakoś się udaje błyskawicznie "z niczego" zorganizować imponującą akcję letnią już w 1957 ! Czy to przypadkiem nie efekt różnych form harcerskiej konspiry w latach 1949-55 ? SW: Myślę że to bardzo prawdopodobne, bo nastąpiła prawdziwa eksplozja: trzy rewelacyjne lata 1957, 1958, 1959. Świetne akcje centralne : Wielkie Harcerskie Akcje /WHA/ - Warmia i Mazury, Perkoz, Kormoran, HALMS Bieszczady. Działają w Giece legendarni, przedwojenni instruktorzy z Grzesiakiem i Jerzym Szajterem na czele. Ten pierwszy aktualizuje rejestry organizacji celowo "reaktywując" w rejestrach wojewódzkich ZHP, ten drugi organizuje Akcje Letnie na niespotykanym dotąd poziomie. Połączenie świetnych obozów z poszukiwaniami śladów Polskości na ziemiach zachodnich i północnych - to apogeum obozownictwa i harcerskiej Służby. Niedocenione i nieopisane ogromne osiągniecie polskiego Skautingu. To były dobre, autentycznie wartościowe zmiany w podejściu do programu i obozowania, początkowo prawie zupełnie bez propagandy i wynaturzeń ideologicznych. GS: Mam zdjęcia z obozów drużyn w 1957 roku - nocne przyrzeczenia na sztandar z dewizą "Bogu i Polsce" wystrój obozu stylizowany na Powstanie Warszawskie - kotwice Polski Walczącej. Ale potem od 1960 następuje regres - są już tylko zgrupowania hufcowe, na których drużyny mają limity miejsc , czasem po 4-5 na drużynę. Już na miejscu tworzy się zastępy i drużyny obozowe z jakąś niby-specjalizacją czy niby-obrzędowością, np. "Sportowcy", "Kosmonauci"; itd. I do tego wielkie akcje, obozy tematyczne "rocznicowe" np. 20 lat PRL itd. Na obozy w latach "środkowego Gomułki" wyjeżdża statystycznie mniej harcerzy niż w 1957 r ! A przecież Polska nie stała się biedniejsza, to raczej zabito inicjatywę i energię środowisk. SW: To nie tyle regres, co rozszczepienie na dwa, a nawet trzy harcerstwa. Hufce miejskie w metropoliach poszły swoją drogą kontynuując dorobek tych pierwszych trzech lat. My np. w 1960 zorganizowaliśmy zgrupowanie na 1000 luda złożone z samodzielnych obozów Szczepów nad Suminami. Hufiec Śródmieście organizował akcję letnią na parę tysięcy osób - zawsze jako samodzielne obozy Szczepów. Kamyk w 1959 r. powiedział wyraźnie " Idźcie pracować do drużyn" ! Nas, "wychowanków" twórców reaktywowania ZHP od samego początku obowiązywała quasi - konspiracja, programowa i metodyczna. Przykładem może być stosowanie regulaminów i nazw tradycyjnych stopni w niektórych hufcach praktycznie bez przerwy. W pewnym momencie symbolem sprzeciwu wobec partyjnej indoktrynacji stało się zdobywanie "Trzech Piór" na obozach ! Cały czas działa Krag Czarnego Dębu, mimo rozpracowywania go przez bezpiekę i bezpośrednich represji m.in, wobec Chytrego Jastrzębia - hm. Ryszarda Wcisły. GS: Obozy harcerskie w tym okresie były finansowane głównie z funduszów socjalnych państwa i zakładów pracy, czyli FAS. Odpłatność uczestników (rodziców) pokrywała tylko znikomą część. Z jednej strony faktycznie ludzie wtedy mało zarabiali, to były chude lata gomułkowskie, wiązanie końca z końcem za przysłowiowy tysiąc czy dwa tysiące. Ale w ten sposób obozy stały się częścią sfery socjalnej PRL, a przestały być inicjatywą środowiska. No i niby była równość (urawniłowka), ale wciąż były utyskiwania, że są hufce bogatsze (te które mają na swym terenie duże i hojne zakłady przemysłowe) i hufce biedniejsze - wiejskie, powiatowe. SW: To prawda, ale czy wiesz, że w Krakowie FAS był przekazywany hufcom, a nawet Szczepom ? I te środki służyły wszystkim równo. Chodziło o to by każdy zastęp, nie tylko drużyna wyjechała na obóz. I to się udawało. A kadra nie była wynagradzana za swą pracę na obozie. GS: Ciekawym zjawiskiem w tych latach jest NAL - Nieobozowa Akcja Letnia. Mam ambiwalentne odczucia. Na początku NAL chyba przyczyniła się do osłabienia obozownictwa i była takim propagandowym taranem kadry z OHPL. Np. w moim hufcu wykorzystano NAL w 1961 do usunięcia "przedwojennego" komendanta - ludzie wywodzący się z OHPL zarzucili mu że za mało zaangażował się w NAL które było bardzo popierane przez władze partyjne, a za bardzo wspierał obozy. Potem z kolei NAL staje się jakby biednymi wakacjami dla biednych dzieci. Ale paradoksalnie w NAL czasem było więcej elementów prawdziwej metodyki harcerskiej niż na niejednym ówczesnym obozie . Samodzielność zastępów, będących prawdziwymi grupami przyjaciół z podwórka. SW: To wynikało z pilotowania NAL przez "Świat Młodych". To było niezłe. Zastępy wysyłały meldunki do gazety. Zastępy! W pewnym momencie powstała jakby organizacja zastępów NAL "Świata Młodych". Dziennikarze harcerscy lepiej programowali pracę niż komendy! Tę wartościową akcję zabiła jednak gigantomania za "późnego Gierka". GS: Lata sześćdziesiąte to też zmiany geografii obozownictwa. Np. drużyny poznańskie wcześniej często jeździły na obozy blisko - w rejon Międzychodu czy Skoków. Teraz najatrakcyjniejsze miejsca nad jeziorami w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od dużych miast są zajmowane przez hałaśliwe ośrodki wypoczynkowe albo kolonie domków letniskowych SW: I dlatego wtedy Kraków opanował województwa pomorskie. To nam dopiero dało prawdziwego "kopa" w obozownictwie puszczańskim. Co roku po 30 obozów w Koszalińskiem, magazyny sprzętu na miejscu żeby nie wozić. To był teren łatwiejszy od gór, a Bieszczady były zamknięte dzięki akcji Bieszczady skoszarowanej w bazach. Z drugiej strony tzw. "nadzór" wszelkiej maści miał utrudniony dojazd do tak daleko i w lasach położonych obozów. GS: W końcu lat sześćdziesiątych i początkach siedemdziesiątych wciąż można spotkać szyderstwa i ataki na tradycyjne obozownictwo. Za budowę pryczy bez gwoździ można było zostać posądzonym o "burżuazyjny skauting". W ówczesnej prasie harcerskiej np. w "Motywach" są takie dość ambiwalentne teksty. SW: W Chorągwi Krakowskiej za budowę obozu z pryczami bez gwoździ dostawało się kategorię W - Wzorowy! Legendarny "Pucek" obozowicz i przodownik GOT na wszystkie pasma gór, hm Władysław Piliński liczył wbijane do urządzeń obozowych gwoździe, okrutnie się denerwując " ...mofe byfcie tah sobie poufcyli sie pionierki , co ? " . Na marginesie, to Pucek kierował konspiracyjną grupą harcerzy i instruktorów Chorągwi Krakowskiej pod płaszczykiem klubu turystycznego przy klubie Hutnik .....w Nowej Hucie ! To na zbiórce w tym klubie w 1956 r. padła pierwsza uchwała o reaktywowaniu ZHP ! Ale wbrew legendom, nie tylko Kraków ocalił puszczańskie obozownictwo. Było bardzo wiele niepokornych środowisk w średnich miastach całej Polski, które też urządzały dobre obozy. Przed odsłonięciem pomnika Harcerzy w Katowicach, obozowała z nami śląska drużyna reprezentacyjna Chorągwi Katowickiej. Cały obóz zrobili jako wystawę pionierki "bez gwoździa" - wszystko potem rozmontowali, by złożyć jako wystawę w Katowicach. Temat warty zbadania ! GS: Ale jednak w latach sześćdziesiątych dominuje model hufcowego zgrupowania z kilkoma turnusami, elektryfikacją, radiofonizacją, kucharkami itd. Ale wciąż budowane od podstaw. A potem chyba od około 1973 zaczyna się tworzenie stałych baz. Bodajże za naczelnictwa Jerzego Wojciechowskiego rzucono hasło że młodzież Socjalistycznej Polski ma ważniejsze rzeczy do roboty niż skrobanie ziemniaków. To było uzasadnienie dla tworzenie baz z stałymi budynkami, pełną etatową obsadą kuchni, wycieczkami autokarowymi, dyskotekami itd. SW: Odczuliśmy to bardzo mocno, ale akurat nam udało się wybronić tworząc tzw. gniazda obozów. Przełamaliśmy dwukrotnie monopol Akcji Bieszczady. Uważaliśmy obozowanie w bazach za totalne zło, niszczące sens i rolę wychowawczą obozu. Dla nas istotą było zbudowanie wszystkiego od podstaw naszymi rękoma. Sens samoobsługi - trud zadbania przez harcerzy o najmniejszy szczegół obozu. Myśmy te obozy przygotowywali cały rok !Największym marzeniem naszych harcerzy było "załapać się " na kwatermistrzostwo - to była dopiero przygoda ! GS: W latach osiemdziesiątych tworzy się jakby klarowny podział - na tych harcerzy co jeżdżą na bazy i na tych co jeżdżą do lasu. On się trochę pokrywa z politycznym, ale są rzeczy wyłamujące się z tego schematu - np. obozy wędrowne SW: Kadra etatowa jeździła na bazy, kadra społeczna do lasu. To straszne uproszczenie, ale oddające nasze nastawienie do tego co robiliśmy ! Równocześnie zaczęły się koszmarne naciski polityczne i ubeckie, w wielu przypadkach autentycznie nie do zniesienia ! Do dziś pamiętam, jaką krzywdę wyrządzono za wiedzą niektórych komend Chorągwi takim fantastycznym instruktorom jak choćby autor " Zielonego Straszydła " hm. Paweł Wieczorek - Kohub, czy całemu hufcowi Trzebinia. To nie były odosobnione przypadki, i obowiązek rzetelnego przypomnienia oraz harcerskiego zadośćuczynienia za te wydarzenia nadal, moim zdaniem spoczywa na Związku. Wracając do obozów, gdzieś w "późnym Gierku" wymuszono na nas podpisywanie umów o pracę na obozie , tłumacząc to względami bezpieczeństwa. Nie uwierzysz, ale kadra krakowskich szczepów za te środki kupowała małe namioty , by rozwijać wędrówki. Myśmy w Beesie za te pieniądze kupili super nowoczesny transceiver krótkofalarski Kenwooda dla klubu łączności Szczepu! GS: Jak oceniasz harcerskie obozownictwo dziś - czy przypadkiem nie zatoczyło wielkiego koła i nie wróciło do kolonii z lat 20-tych? SW: Wiesz, to jest niełatwy temat , bo po pierwsze, bardzo utrudnione jest pozyskiwanie dziewiczych terenów obozowania. Mój szczep ma pulę 3-4 terenów uzgodnionych z nadleśnictwami i rotacyjnie z nich korzysta. Te tereny mają np. studnie "abisynki". Z drugiej strony, inaczej trzeba organizować sanitariaty i zaplecze kuchenne. Tu samoobsługa musi polegać na bardziej profesjonalnym przygotowaniu. Ale to nie wyklucza obozowania "puszczańskiego". Moim zdaniem za mało zwracamy uwagę na to jak organizować się do każdej minuty spędzanej na obozie. Nie powinno być podziału na "zaplecze obozowe" i "program". Dobry obóz to równoważnik całego roku pracy drużyny. I nie będzie ukoronowania rocznej pracy drużyny, jeśli nie wyjedzie ona na obóz. Dlatego "kolonia" to może być zuchowa, ale nie harcerska. GS: Co nam może dać skauting ? SW: Może nas znowu nauczyć wędrówki. Bo w harcerstwie my nie widzimy programu wokół nas. Najciekawszy jest "skauting życia" - widzenie sensu poznania w tym co nas otacza. Tego jakoś dziś w harcerstwie nie umiemy, a skauting w świecie znowu to potrafi. Obozy wędrowne zalecałbym każdej drużynie, a zastępom zastępowych w szczególności. Wędrówki mogłyby być inspirowane centralnie - kończyć się jakimś interesującym Złazem, na wzór Wędrowniczej Watry , ale niekoniecznie "festiwalami kieleckimi". GS: Czy jest przyszłość dla puszczaństwa w Polsce? SW: Sądząc po setkach stron w internecie, traktujących o puszczaństwie na wszystkie możliwe sposoby - jest. Ale jedno stwierdziłem bezspornie. Na tych stronach są tysiące użytkowników. Tyle że nie ma harcerzy. I pozwolisz Grzegorzu, że tą smutną konstatacją zakończę. ------------------------------------------------- Nr HR-a: 2/2009


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

2
Wilk Samotnik dnia maja 22 2009 15:53:03

Rafale, ja jestem .....wielojęzyczny, czytam nawet...kantoński Grin , a mówiąc o harcerzach również zakładam że znają jakieś języki - najwyższy czas na to. Prócz tego zakładam szerokie, nie "religijne" podejscie do sprawy. Np jeśli gostek objaśnia coś, jak np wykonać jakieś rękodzieło z naturalnych materiałów, i w sposób źródłowy - to dla mnie jest to.... to. A tego jest multum.

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.