Nawigacja
hm. dr Szymon Gackowski : Forma czy treść ?

Forma czy treść?

 

O treści kursów instruktorskich powiedziano, mówi się, i zostanie powiedziane pewnie jeszcze wiele. Mam okazję obserwować kształcenie w kilku chorągwiach, i zauważyłem, że pomimo iż jesteśmy w jednej organizacji, podejście do tematu organizacji kursu instruktorskiego bywa zupełnie różne. W pewnej chorągwi, kształcenie „odżyło” wraz z wprowadzeniem w 2011 roku, obowiązku ukończenia kursu, który stał się wymagany, do zamknięcia próby instruktorskiej. Wcześniej, kształcenie jako takie, prawie nie istniało. Ponieważ wymóg ukończenia kursów, został wprowadzony, ChZKK zaczęło przygotowywać ofertę tychże kursów. Kursy te, niestety, są często prowadzone w szkołach, w formie wykładów, bądź zajęć w szkolnych salach. Zapewne często o wyborze takiej formy decydują różne „obiektywne” czynniki – wszak instruktorzy to bardzo zajęte stworzenia, wygospodarowanie tygodnia latem czy kilku weekendów graniczy z cudem. Przygotowanie kursu „szkolnego” jest również o niebo prostsze organizacyjnie (szczególnie, gdy mamy zapewnione jakieś wyżywienie). Nie dziwi zatem fakt, że wiele ZKK wybiera właśnie taką formę swoich kursów, a co ważne, kursy te, dzięki właściwemu poziomowi kształceniowców, mają często bardzo wysoki poziom merytoryczny.

Jeśli spojrzymy z boku na takie kształcenie, na liczby, wszystko wygląda pięknie. Jest wielu „przeszkolonych” instruktorów, ściągnięto kadrę z zewnątrz, np. nauczycieli, dla których takie kursy są proste i osiągalne, zrealizowano wymóg kształcenia, a uczestnicy „odhaczyli” kolejne wymaganie do swoich prób instruktorskich. Ale czy o to chodzi w kursie instruktorskim? Czy kurs, dajmy na to podharcmistrzowski, powinien być „papierkiem do zdobycia” jak, dajmy na to, kurs kierowników placówek wypoczynku?

Wyjdźmy od zasadniczego pytania: po co kształcimy, Po co tak właściwie organizujemy kursy i szkolenia? Spójrzmy do dokumentu „System Pracy z Kadrą”, w którym mądre głowy jasno określiły nasze cele:

 

Kształcenie kadry służy zdobywaniu wiedzy, rozwijaniu umiejętności oraz kształtowaniu postaw i wartości, koniecznych do pełnienia funkcji na wysokim poziomie. Kształcenie jest procesem, wynikającym z zasad, w którym określone treści przekazywane są za pomocą odpowiednio dobranych form.

System Pracy z Kadrą, rozdz. VI pkt. 2.

Załącznik do uchwały nr 18/XXXVI Rady Naczelnej ZHP z dnia 27 czerwca 2010 r.

 

Powyższy cytat ma raptem dwa zdania, jednakże uważny czytelnik wychwyci w nim kilka bardzo istotnych kwestii. Po pierwsze, kształcenie to nie jedynie proces zdobywania wiedzy czy umiejętności. To nie suche zdobywanie informacji. To proces, który oprócz przekazania odpowiednich narzędzi zajmuje się również kształtowaniem postaw i wartości uczestnika takiego kształcenia. Jest to zatem proces, a właściwie jego część, nomen omen, całościowego kształtowania instruktora.

Zróbmy w tym miejscu drobną pauzę. Oczywiście kształcimy różne osoby, różnych odbiorców. Od zastępowych czy drużynowych począwszy, a na „kadrze pozyskującej środki” czy szefach biur harcerskich komend skończywszy. Takie są potrzeby organizacji, że również musi mieć w swym arsenale środki szkolenia kadr, cytując brzydko za pewnym znanym artystą, aparatu administracyjno - urzędniczego. Jednakże dla prostoty dalszych rozważań, skupmy się na tej najbardziej istotnej, z punktu widzenia zarówno ruchu harcerskiego, jak i organizacji kadrze – kadrze wychowawczej. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że naszym celem jest wychowanie. Zatem mówiąc o kursach instruktorskich będę miał na myśli, przede wszystkim, te „formatujące” naszych instruktorów – kursy przewodnikowskie, podharcmistrzowskie i harcmistrzowskie.

Proces kształcenia, ma zatem ukształtować instruktora, który realizował będzie zasadniczy cel harcerstwa – wychowanie młodego człowieka. Metoda harcerska i podstawy wychowawcze jasno precyzują jakiego człowieka chcemy wychować, mówi o tym chociażby uchwała programowa ostatniego, XXXVIII Zjazdu ZHP. Pytanie raczej retoryczne brzmi: czy jesteśmy w stanie wychować takiego człowieka w harcówkach, szkolnych salach czy na wykładach?

Uczenie w działaniu, jako jeden z elementów metody harcerskiej, powinno być fundamentem harcerskiego kształcenia. Starą i dość powszechnie znaną prawdą jest, iż tylko harcerz wychowa harcerza. A jeśli chcemy, by ten harcerz był aktywny (zarówno społecznie, jak i fizycznie), ciekaw świata, by posiadał szereg różnorakich umiejętności, musimy dostarczyć mu możliwości ich zdobycia. Chcemy, by nasi harcerze byli możliwie wszechstronnie utalentowani, a na nas, jako na organizacji, spoczywa wręcz obowiązek wobec Polski odpowiadania naszym wychowaniem i kształceniem na najważniejsze potrzeby społeczne naszych czasów. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że do najistotniejszych problemów wśród dzieci i młodzieży obecnie należą te związane z otyłością, brakiem ruchu, spędzaniem nadmiernej ilości czasu przed komputerem, wyobcowaniem, zanikiem umiejętności społecznych (jako pochodną spędzania czasu przed komputerem, a nie w grupie rówieśniczej). Również obecna edukacja szkolna w ogóle nie dotyka takich kwestii, jak edukacja ekologiczna, wrażliwość na otaczający świat, empatia w stosunku do zwierząt, zrozumienie dzikiej przyrody. Nigdy zatem tak silnie, jak obecnie, nie spoczywał na nas obowiązek „wyciągania” harcerzy z harcówek, do lasów, parków, na łąki i w góry.

Jeśli chcemy efektywnie kształcić instruktorów, którzy będą potrafili faktycznie i w ciekawy sposób przekazać te wartości młodzieży, to sami musimy dać im poczuć smak przygody. Musimy pozwolić im kurs przeżyć, a nie jedynie go odbyć. Przeżyć, w ciekawej formie. Chwycić za serce, tak, by taki kursant po powrocie chciał pokazać to wszystko i zastosować w pracy ze swoimi harcerzami, pozwolić im również przeżyć to, co on. Ta motywacja – chęć podzielenia się przygodą ze swoimi wychowankami – będzie skutkować znacznie efektywniejszą pracą tego instruktora, o ileż pełniejszą, niż takiego który będzie próbował przenieść na zbiórki teorię pozyskaną w szkolnej ławie.

Jeśli spojrzymy na treści pierwszych kursów WoodBadge, albo sławnych, międzywojennych Kursów Wigierskich, to okaże się, że spora część tych kursów to po prostu zajęcia praktyczne na świeżym powietrzu – gry terenowe, terenoznawstwo, strzelnica, pieczenie chleba, lekkoatletyka i gimnastyka (ponad 2.5 godz./dzień!), pływanie i wiosłowanie... W przykładowym kursie wigierskim tego typu treści praktyczno - ruchowe stanowiły aż ok. 140 godzin z ogólnej liczby ok. 190 godzin zajęć kursowych! To prawie 75%! Siedemdziesiąt pięć procent kursu, to przygoda, ruch, uczenie w działaniu. Może właśnie to, wraz z miejscem i klimatem, stanowiło o sile tychże kursów, które wręcz obrosły legendą, która przetrwała do naszych czasów?

Kilka lat temu miałem okazję współorganizować bardzo ciekawy kurs – kurs drużynowych harcerskich drużyn konnych. Był to dwutygodniowy kurs przygotowujący do pracy ze specjalnością konną, wzbogacony o treści kursu przewodnikowskiego i drużynowych. Dziś, gdy wspominam program tej części instruktorskiej czy treści zajęć, włos mi się jerzy na głowie. O zgrozo, nawet „uczyłem” elementów i cech metody harcerskiej na niesławnym „statku”. Ale pomimo tego, całościowo, kurs okazał się niezły, głównie chyba jednak, ze względu na swoją formułę. Dwa tygodnie spędzone w odizolowanym od świata (jeśli nie liczyć przelatujących nam nad głowami samolotów ćwiczebnych „Iskra”) obozowisku, z pionierką, nad brzegiem urokliwego jeziora. Do tego codzienny kontakt z końmi i zajęcia czysto ruchowe. Samodzielne przygotowywanie posiłków, wzbogacone o niezwykle ciekawe dyskusje podczas tychże. A wszystko, okraszone naprawdę miłym, kameralnym klimatem spowodowało, że kursanci wyjechali z niego nie najgorzej przygotowani – chcieli dzielić się tą przeżytą przygodą ze swoimi harcerzami. Do dziś utrzymuję kontakt z częścią z nich, obserwując ich rozwój i mam świadomość, że pomimo nie najlepiej przygotowanych zajęć, kurs dał im to, czego potrzebowali – sprawił, że stali się bardziej świadomymi roli instruktora harcerzami.

Podsumowując powyższe myśli, uważam, że dbałość o wysoką jakość naszego kształcenia powinna uwzględniać dwa zasadnicze elementy: dbałość o wysoką jakość merytoryczną, o treści które faktycznie odpowiadają na potrzeby ruchu i organizacji, o ciekawą formę i treść zajęć, oraz z drugiej strony, dbałość o atrakcyjną formę kursów instruktorskich, które uczestnicy nie tylko odbędą, ale i przeżyją. Które będą dla nich przygodą, pierwszą iskrą ognia, który rozpalą w swoich środowiskach po powrocie z takiego kursu. I niech w tym kształceniu przyświeca nam myśl E.T. Setona:

Chcemy uczyć się życia pod gołym niebem, bowiem tylko tam sprawnie ukształtujemy nasze ciała i uszlachetnimy nasze dusze…

 

 

-------------------------------------------------

 

Nr HR-a:  I/2015 Numer Specjalny - Kształcenie



Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.