Nawigacja
Wywiad z podopieczną in spe harcmistrzynią

SP: Agnieszka, jesteś w takim miejscu życia i osiągnąć harcerskich, że łatwo można Ci zarzucić, że ten stopień to robisz 5 lat za późno. Co Ty na to??

AFZ: Nie zgodzę się. Owszem, osiągnięcia i działalność harcerską mam od kilku lat na poziomie harcmistrzowskim (stąd trudność w opracowaniu próby i doborze zadań), ale do bycia harcmistrzem trzeba dorosnąć i dojrzeć. To taka trochę matura instruktorska. Po zdobyciu podharcmistrzyni nie czułam zupełnie potrzeby rozwijania się dalej, stopień hm nie był mi do niczego potrzebny - uprawnienia do prowadzenia ALiZ miałam, funkcję w GK z phm też mogłam wziąć. Nie miałam żadnej motywacji do formalnego dalszego rozwoju - co nie znaczy że nic nie robiłam :) Jedyne czego nie mogłam, to bycia opiekunem phmów. Ale w tamtym okresie nikt się nie garnął do brania mnie na funkcję opiekuna pwd, o phm nawet nie wspominam. Dopiero 3 lata temu jeden z moich współpracowników (w stopniu pwd) zmotywował mnie do robienia hm słowami "Zrobię phm pod warunkiem, że będziesz moją opiekunką". To był katalizator, który spowodował przemyślenie sprawy "awansu". Swoją drogą w trakcie trwania próby harcmistrzowskim stałam się dla wielu osób autorytetem - gł. dla absolwentów kursów HSZ, którzy zakładają kluby hufcowe i Inspektoraty chorągwiane. Niektórzy, prawie mnie nie znając mówią do mnie "Szefowo", chwalą się mi osiągnięciami swoich jednostek. Bardzo pomału przyjmuję na siebie świadomość bycia autorytetem, bo to jest trudna i szalenie odpowiedzialna sztuka.

SP: No właśnie, kursy HSZ, zwane też czasem kursami porządkowymi. Specjalności nie są uznane jako harcerskie kształcenie, do niedawna nie można było zdobywać za pracę przy tych kursach OKK nie było standardów, nie uznawano specjalnościowców za kształceniowców, ale i sami specjalnościowcy zachowywali się jakby byli obrażeni na resztę kształceniowców. Jaka jest Twoja ocena sytuacji i co w swojej próbie zrobiłaś, aby Twoje kursy (a pewnie niedługo nie tylko Twoje, ale i Twoich uczniów) były 'harcerskie' w klimacie, formach i sposobie pracy? Co w ogóle odpowiesz na zarzut, że kształcenie specjalnościowe to nie jest kształcenie?

AFZ: To może po kolei od końca :) Dla mnie "kształcenie w ZHP" nie jest synonimem nauczania w rozumieniu szkolnym, tylko raczej nauczania w rozumieniu nowotestamentowym. Tzn. jest jakiś nauczyciel (mistrz), mający wokół siebie grupę ludzi, którym przekazuje wiedzę, umiejętności, ale także postawy i wartości. Kształcenie jest procesem ciągłym i stałym - to nie szkolne 5 lekcji 45-minutowych, tylko dużo dłuższe działanie (wykraczające nawet poza sztywne terminy spotkań kursowych). Oczywiście im dłużej trwa kurs (w sensie długości jednego spotkania i liczby tych spotkań), tym oddziaływanie na kursantów (ale też i na kadrę) jest większe i mocniejsze. To jak z 26-dniowym obozem harcerskim. I w gruncie rzeczy nie ma znaczenia czy kurs dotyczy spraw związanych z bezpieczeństwem, sadzeniem marchewek czy fizyką kwantową. Tematyka ma niejako drugorzędne znaczenie, jest pośrednikiem/nośnikiem informacji dot. kształtowania cech i postaw. To jak te cechy i postawy zostaną wplecione w kurs zależy od komendy i kadry kursu (na ile im się chce), ich autorytetu (przykład własny instruktora) oraz doboru form pracy. Oczywiście są kursy specjalnościowe, które mają za cel wyłącznie przekazanie wiedzy i umiejętności, ale wydaje mi się, że każdemu średnio myślącemu instruktorowi zależy jednak na czymś więcej :)

Co do tego co zrobiłam - próba moja trwała w sumie 3 lata, więc w tym czasie udało mi się ileś rzeczy około kształceniowych zrobić. Na początku stwierdziłam, że powinnam podszkolić i zweryfikować swój warsztat nauczania w zakresie poszerzenia znajomości form pracy i właściwego ich doboru do treści. Udałam się więc na kurs kadry kształcącej - moje perypetie i przemyślenia po KKK zawarłam w swoim artykule "KKK okiem uczestnika". Równolegle do tego zabrałam się za stworzenie standardu kursu HSZ - chciałam tego ja, jako odpowiedzialna za tę specjalność w GK, chcieli tego moi instruktorzy z powodów dwóch: po pierwsze, żeby wszystkich hsztowców uczyć tak samo, tej samej treści (bo to rzutuje potem na PR służby), a po drugie, żeby nie trzeba było przy każdym kursie odkrywać Ameryki i tworzyć od zera programu kursu. Standard taki powstał, został zatwierdzony przez Sejmik HSZ w styczniu tego roku. Dodatkowo Sejmik wyraził wolę, aby centrum szkoleniowe było w naszej chorągwi, jako pierwsze, wzorcowe i skupiające kadrę szkoleniową.

Trzecią drogą związaną z kształceniem to były moje przemyślenia dot. obecności metody harcerskiej podczas kursu HSZ. Powstał z tego kolejny artykuł, wysłany do kilku harcmistrzów (Lucyny Czechowskiej, Dariusza Brzuski i Janusza Sikorskiego) do recenzji. Recenzje te były pozytywne dla wspomnianego artykułu, z pewnymi uwagami merytorycznymi, które też otworzyły mi oczy i oświeciły (chociażby to, że metoda harcerska służy do wychowania, a nie do przekazywania wiedzy i umiejętności - do tej pory jako drużynową wykorzystywałam MH wszędzie gdzie się dało i nie dało, nie do końca zastanawiając się po co).

SP: A co byś poradziła innym specjalnościowym kształceniowcom, jeżeli chodzi o styl pracy i relacje z hufcowymi czy chorągwianymi ZKK lub nawet CSI?

AFZ: Styl pracy każdy ma swój i musi go samemu wypracować, więc tutaj niewiele mogę konkretnego doradzić. Jedyne, co warte jest podkreślenia i pamiętania, to to, żeby kształceniowi specjalnościowcy nie zamykali się we własnym gronie i spróbowali się z ZKK dogadywać. Jeżeli chodzi o relacje z ZKKami (zwłaszcza hufcowym i międzyhufcowymi) to pole do współpracy widzę przede wszystkim w prowadzeniu zajęć z bezpieczeństwa na kursie przewodnikowskim (zwłaszcza przez przedstawicieli specjalności HSR, wodnej, pożarniczej, obronnej, HSZ/HSG - czyli tam, gdzie bezpieczeństwo jest dla danej specjalności podstawą) oraz zajęć dot. specjalności na kursach drużynowych (w liczbie godzin wymaganych lub zwiększonych po konsultacji z komendą kursu). Bo kto o specjalnościach opowie lepiej niż specjaliści w tej dziedzinie? Specjalnościowi kształceniowcy mają też pole do popisu na kursach komend szczepów i hufców (specjalności są w końcu elementem programu ZHP), mogą też prowadzić warsztaty metodyczne (repertuarowe) dla kadr hufców i chorągwi. Dobrym przykładem jest tu (nie)konferencja specjalnościowa w Ch. Stołecznej, gdzie zainteresowana kadra (nie tylko z naszej chorągwi) mogła i może przyjechać, porozmawiać, dowiedzieć się czegoś nowego, zainspirować i wykorzystać w programie swoich środowisk. Inną formą dotarcia do osób mniej bądź bardziej zainteresowanych są wszelkiego typu konferencje - czy to stricte specjalnościowe (jak białostocki "Czas na specjalności" czy GKowska "W połowie drogi) czy programowe, gdzie praca specjalnościowa może być zaprezentowana z punktu widzenia programowego. Takie miejsca wymiany wiedzy i doświadczeń rozwijają zarówno uczestników i słuchaczy, jak też kadrę prowadzącą. A przede wszystkim zawiązuje się nowe znajomości, zdobywa kontakty do środowisk i osób, co później procentuje no poprzez wspólne biwaki środowisk czy przyjazd i poprowadzenie zbiórki o danej konkretnej tematyce specjalnościowej.

SP: A jak w ogóle oceniasz rolę specjalności z punktu widzenia takiego zwykłego drużynowego, takiego którego drużyna nie ma specjalności?

AFZ: Prowadząc na kursach drużynowych zajęcia dotyczące specjalności zawsze na początku daję zadanie - grupa kursowa dzieli się na 2-3 osobowe ekipy i dostaje do ułożenia 20 różnych kształtek (różne kolory i kształty - kółko, prostokąt, romb itd). Mogą ułożyć dowolną rzecz/ideę/cokolwiek co im przyjdzie do głowy byle wykorzystać przynajmniej 85% elementów. Po ułożeniu otrzymują informację zwrotną ode mnie, że właśnie ułożyli plan pracy drużyny z elementów specjalnościowych - różne formy pracy (kształt) i różne specjalności (kolor). Drużynowi w ZHP bardzo często nie wiedzą, że "mówią prozą" - że stosują elementy specjalności praktycznie na każdej zbiórce, a przynajmniej na większości. Elementy specjalności są tak naprawdę podstawą programu harcerskiego - każde wyjście na basen (wodna), obejrzenie filmu w kinie czy przedstawienia w teatrze (artystyczna), wyjście na strzelnicę (obronna/hsg), samarytanka (HSR) czy rajd po jakimś regionie (turystyczna) to działalność specjalnościowa. Oczywiście poziom zadań i zajęć musi być dostosowany do wiedzy, umiejętności, zainteresowań i rozwoju psychofizycznego członków drużyny - zwłaszcza na poziomie harcerskim i starszoharcerskim. Nikt nie wymaga od drużynowych, żeby stawali się drużynowymi drużyn specjalnościowych (chociaż jest to możliwe w każdym pionie metodycznym), ale ważne jest, żeby świadomie stosowali elementy specjalnościowe - nie tylko jako urozmaicenie tematyki zbiórek, ale przede wszystkim jako narzędzie wychowawcze i poznawcze.

SP: Trochę z innej beczki, o samej próbie. Miałaś pewien kłopot z przeprowadzeniem próby przewodnikowskiej. Czy możesz opowiedzieć jak to było i jakie masz w związku z tym przemyślenia?

AFZ: Owszem, faktem jest, że miałam problemy - próbę harcmistrzowską otwierałam nie mając do tej pory ani jednej zamkniętej pozytywnie próby przewodnikowskiej jako opiekun, nie miałam również takich prób "w trakcie trwania". Więc na samym starcie próby miałam duży kłopot z zaplanowaniem zamknięcia tej próby (wiedząc że jeden pozytywnie zrealizowany przewodnik jest warunkiem jej pozytywnego zakończenia) - zaplanowałam próbę na dwa lata (bo mniej więcej na tyle były rozpisane zadania) i zaczęłam się zastanawiać czy będę w tym czasie (a im szybciej tym lepiej) na tyle poważnym autorytetem dla jakiegokolwiek kandydata na instruktora, ze wybierze mnie na swojego opiekuna. W końcu między opiekunem a podopiecznym musi być "chemia", a moim zdaniem próba przewodnikowska jest najważniejszą próbą instruktorską w całym życiu instruktorskim - źle poprowadzona może spowodować zniechęcenie kandydata, a nawet odejście z ZHP.

Pierwsza osoba pod moim kierunkiem otworzyła próbę w marcu 2015 (czyli teoretycznie udałoby się tę osobę pozytywnie doprowadzić przed zaplanowanym czerwcem 2016 i byłoby wszystko ok), kolejna - miesiąc później. Super, miałam pewien bufor - jak się jednej nie uda, to może uda się drugiej i i plan będzie zrealizowany. Niestety moje oczekiwania wobec podopiecznych i własnej próby spaliły na panewce: podopieczny z marca odpuścił sobie swoją próbę po niecałym pół roku, a podopieczny z kwietnia przez ponad rok przenosił próbę z hufca do hufca. W ten sposób na pół roku przed planowanym zamknięciem swojej harcmistrzyni znów znalazłam się w punkcie wyjścia.... Na szczęście w okolicy grudnia 2015 i stycznia 2016 pojawiły się kolejne dwie osoby, które uznały, że będę dla nich właściwym opiekunem. Jedna z nich próbę swoją skończyła w kwietniu tego roku i złożyła Zobowiązanie w sobotę 27 maja, druga stanęła niedawno na KSI, złożyła całą niezbędną dokumentację i czeka na werdykt oraz rozkaz.

Z tego powodu moja próba trwała 3 lata zamiast zakładanych dwóch.

Mój wniosek jest taki: mimo moich problemów nie uważam, żeby ten warunek powinien być wyrzucony z wymogów zamknięcia próby harcmistrzowskiej. Z drugiej strony nie wiem, czy byłoby dobre przeniesienie tego warunku, jako warunku otwarcia tej próby - w ten sposób mogłoby się okazać, że połowa dzisiejszych kandydatów na harcmistrzów nie mogłaby w ogóle próby otworzyć - acz bycie opiekunem w czasie posiadania stopnia podharcmistrza bardzo ułatwia zakończenie próby. Z trzeciej strony uważam, że zamiana opiekuna w tzw. ostatniej chwili, tuż przed zamknięciem przewodnika, żeby ten opiekun miał formalnie pozytywnie zamkniętego podopiecznego jest oszustwem i grą "nie fair". Po to jest ten warunek (przynajmniej ja wychodzę z tego założenia), żeby przyszły harcmistrz przepracował cały proces opieki nad podopiecznym - od poznania go, napisania wspólnie próby z zadaniami, poprzez nadzór i pomoc w trakcie realizacji, aż do zamknięcia i zorganizowania Zobowiązania - a nie tylko odfajkował bycie opiekunem przez miesiąc, właściwie na etapie pisania raportu/sprawozdania z próby. Między opiekunem a podopiecznym w trakcie trwania próby tworzy się więź, której nijak nie da się czymkolwiek zastąpić. A z każdym podopiecznym pracuje się zupełnie inaczej - inne są wymagania co do kontaktów, motywacji, nadzoru. Powiem, że po przeprowadzeniu tych dwóch prób mam zupełnie inne obserwacje i sporo się nauczyłam z tematyki stosunków międzyludzkich i dojrzewania oraz formowania instruktorskiego. Jestem dumna z tego, że Patrycja swoje Zobowiązanie złożyła, że, jak sama przyznała, zapamięta je na bardzo długo. Cieszę się, że mogłam być jej opiekunką - Patrycja wyszła z mojej drużyny, u mnie zaczynała przygodę harcerską, była m. in. moją przyboczną - więc jest moją wychowanką od samego początku - co świadczy o jej dużym zaufaniu do mnie.

SP: To było o kłopocie więc chcę zapytać też o sukcesy. Czy jest w Twojej próbie coś, z czego jesteś szczególnie dumna, coś co może być Twoim harcerskim "dziedzictwem"?

AFZ: Na posiadanie "dziedzictwa" to myślę, że jeszcze mam czas, ponieważ nie zamierzam po zakończeniu próby opuszczać szeregów ZHP :) Ale to co jest warte upowszechniania, stosowania czy zapamiętania to są dwie rzeczy: jedna cywilna i jedna harcerska. Cywilna - to moja wystawa "Igrzyska za drutami". Wystawa ta do dzisiaj krąży po różnych muzeach i instytucjach - po prezentacji u mnie w muzeum odwiedziła: Muzeum Niepodległości (2015 i powtórnie planowana w czasie wakacji 2017), Sejm (2015), Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie (2015), Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu (2015), Muzeum Stutthof w Sztutowie (2016), IPN w Katowicach (2017). Jest to jedyna wystawa, która po 3 latach od wernisażu w siedzibie krąży po kraju i jest dalej prezentowana.

Wykonałam do niej dużą kwerendę, jestem w tej chwili w moim muzeum jedynym specjalistą z tematyki sportu w niemieckich obozach jenieckich - nadal jestem zapraszana do audycji radiowych i telewizyjnych w celu przestawienia i rozpropagowania tego tematu.

Jeżeli chodzi o sukces harcerski - jest to na pewno tytaniczna praca związania z opracowaniem skryptu kursu Harcerskiej Służby Zabezpieczenia. Żeby być ścisłym - nie wymyśliłam tego sama od podstaw, pracowałam na pewnych wypracowanych już wcześniej założeniach i programie - zebrałam to do jednego dokumentu, opracowałam poszczególne konspekty zajęć, ustandaryzowałam pewne rzeczy (jak chociażby porównanie kursu harcerskiego z wymogami przepisów prawa państwowego), część wypracowaliśmy wspólnie z kadrą HSZ podczas dotychczasowych kursów. Jestem z tego skryptu dumna i zadowolona, zwłaszcza, że skrypt został, jak już wspominałam wcześniej, zaakceptowany przez Sejmik HSZ, co jest najwyższym osiągnięciem dla osoby związanej z tą specjalnością. Swoją drogą - z czego też jestem dumna, ale jest to raczej sukces mój osobisty - za swoją pracę w ramach HSG/HSZ/HSRD otrzymała Brązowy Krzyż za Zasługi dla ZHP - co chyba świadczy o tym, że również władze naczelne w osobie Przewodniczącego ZHP też doceniają ten wysiłek.

SP: I na koniec specjalna okazja do podziękowań. W trakcie swojej próby miałaś okazję współpracować z wieloma instruktorami. Którym z nich chciałabyś w szczególny sposób podziękować i za co?

AFZ: Masz rację, na mojej drodze harcmistrzowskiej stanęło wielu instruktorów, wszystkich trzech stopni - i każdy z nich dołożył mniejszą czy większą cegiełkę :) Ciężko mi jest wymienić wszystkich, ale spróbuję tych, którzy przyłożyli się do mojej próby jakoś wybitniej/mocniej czy stanowili wręcz kamień milowy do realizacji zadań:

- phm. Adam Wnorowski - ex-namiestnik specjalnościowy hufca Białystok, instruktor ds. specjalności technicznej w WWS GK ZHP - za organizację konferencji "Czas na Specjalności 1/2/3" i możliwość wygłaszania na nich referatów i prowadzenia paneli dyskusyjnych

- hm. Marcin Adamski - pełnomocnik komendanta Ch. Stołecznej ds. specjalności - za projekt "Piąty żywioł: specjalności", Mixery programowe i (nie)konferencje specjalnościowe, gdzie miałam możliwość prezentowania swoich specjalności HSG/HSZ/HSRD

- hm. Tomasz Dudewicz - szef WWS GK ZHP- za uwierzenie we mnie, zaufanie (mimo pewnej trudnej sytuacji na samym początku współpracy) i powierzenie mi funkcji osoby odpowiedzialnej na poziomie centralnym za HSG/HSZ/HSRD

- hm. Piotr Stanisławski - instruktor ds. łączności w WWS GK ZHP i szef łączności w Ch. Stołecznej - za godziny rozmów instruktorskich o metodzie, sytuacji w ZHP, specjalnościach i innych harcerskich rzeczach

- pwd. Albert Zapalski - kwatermistrz u mnie w drużynie, w życiu prywatnym - małżonek - za całe wsparcie jakie dawał mi podczas próby, za bycie przy mnie, za wspólne harcerskie wyjazdy, za prowadzenie zajęć na kursach, za ewaluacje tych kursów; no i za wyrozumiałość, kiedy kolejny weekend w kalendarzu zapychałam harcerstwem

- pwd. Michał "Harry" Motyka - mój zastępca w inspektoracie stołecznym i członek zespołu HSZ w GK ZHP ds. szkoleń - za całokształt wsparcia i prac przy zagadnieniach związanych z HSZ (kursy, szkolenia, zabezpieczenia, dyskusje teoretyczne i praktyczne)

- no i last but not least hm. Sławek Postek - ex-szef kształcenia w Ch. Stołecznej, obecnie zastępca komendantki CSI, ale ze mną związany jako opiekun próby ;) - najpierw za uwierzenie, ze HSZ ma sens, później za zgodę na bycie opiekunem, aż wreszcie za poświęcony czas, rozmowy (nie tylko instruktorskie) i wsparcie (zarówno harcerskie, jak i życiowe).


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.