Nawigacja
hm. Julita Stępień: Nie jesteśmy cyborgami

Nie jesteśmy cyborgami…

 

Obrazy artykułów: julita1.jpgPo wielu dniach zamyślenia i obserwacji tego przez co przechodzi nasza organizacja, a także tego co widzę u drużynowych, u kadry i harcerzy w swoim hufcu, postanowiłam zabrać głos. Nie jesteśmy cyborgami to wypowiedź odnosząca się do drużynowych, zmęczonych, zdezorientowanych sytuacją pandemiczną, pomieszaniem informacyjnym i wykończonych „zdalnością” tego świata. Jak takiego drużynowego nie rozgrzeszyć, że się poddał, że nie ma weny, że kończą mu się pomysły, albo po prostu, że jest pełny obaw. Taką sytuację możemy obserwować także w innych organizacjach wolontariackich, stowarzyszeniach, grupach nieformalnych a także w urzędach, szkołach i wszelkich instytucjach. Pandemia stała się naszą narodową wymówką do zaniechania, braku działania, do trwania w bezruchu. Może to faktycznie sprawa dla psychologa, terapeuty czy innych trenerów, którzy teraz pojawiają się jak grzyby po deszczu… Może, a może jednak nie. Bo kto, jak nie my drużynowi powinien wykrzesać z siebie zapał, odwagę, zakasać symbolicznie rękawy w mundurze, wziąć sprawy w swoje ręce… Czy to nie jest nasze wezwanie od wieku. Czy tego nie potrzebuje RUCH? Czy to nie my potrzebujemy RUCHU? Moja odpowiedź brzmi zdecydowanie TAK.

Ktoś spyta, czy to się sprawdza, czy działa (ja też nie lubię samej teorii, jestem wyznawcą praktyki i przeżyciowości). Oto kilka faktów z mojego podwórka:

- w wakacje 2020 podjęliśmy, że WRACAMY, że widzimy do czego zmierza bezczynność naszych harcerzy i przede wszystkim nasza bezczynność,

- działamy z przerwami (lockdown październikowy do połowy listopada, był spowodowany wzmożona zachorowalnością – mamy dobre rozeznanie w niezbyt dużym środowisku)

- jesteśmy w ciągłym kontakcie z rodzicami i liczymy na szczere wypowiedzi, nie ukrywanie oznak choroby i właściwą odpowiedzialną reakcję rodziców i dzieci,

Obrazy artykułów: julita2.jpg- działamy – na zbiórkach terenowych, które trwają od 2 do 4 godzin mamy komplet – po raz pierwszy dzieci się nie spieszą, na inne formy (bo nic nie ma), chętnie włączają się w przygodę, grę, zwiad, mają szczerą radość z przebywania z rówieśnikami,

- spadło zdecydowanie zainteresowanie telefonami podczas zbiórek (wcześniej to był ciągły apel o ich niezabieranie i niewyciąganie),

- spotykamy się z wielką wdzięcznością rodziców, bo nikt nie odważa się tak jak my, nikt nie zapewnia takiej opieki i tylu przeżyć,

- mamy też otwarte szkoły, bo mądrzy dyrektorzy widzą co dzieje się z dziećmi i słyszą od rodziców, jak ważna jest potrzeba wsparcia i zapewnienia im czasu z rówieśnikami i działania,

- w styczniu jako jedyni w całej chorągwi zrobiliśmy półkolonie dla dzieci klas I-III – chętnych zabraliśmy w 3 dni, ze wzgl. na obostrzenia ilość dzieci była ograniczona,

- robimy już trzecie od listopada Marsze terenowe INO, mamy pełne stany – musimy skracać terminy zapisów, przyjeżdżają do nas też inne środowiska – z innych hufców,

- stan liczebny zwiększył się o 40 osób w tym kwartale, kolejne czekają na zapisy do drużyn i gromad, ogranicza nas tylko ilość kadry (stała bolączka)

- zapisy na obóz po tygodniu wstrzymaliśmy na poziomie 120 osób – też ze względu na ilość kadry, (o kadrę trzeba dbać a nie ją przeciążać)

- robimy ogniska, Manewry terenowe, master Chefy (gotowanie w terenie), kuligi, 5 różnych spotkań z okazji DMB, warsztaty i spotkania kadry, zz-tów, kurs Pierwszej Pomocy,

- prowadzimy projekt przygotowujący nas do obchodów 100 -lecia urodzin naszego patrona hufca Janka Bytnara, przygotowujemy duży zlot na maj (w tamtym roku musieliśmy odwołać, w tym nie poddamy się tak łatwo)…

Czy moim celem jest chwalenie się, w obliczu trudów, z którymi borykają się inne drużyny i hufce… Nie, zdecydowanie nie. Chcę tylko opisać swoje doświadczenia jako drużynowej dwóch drużyn i gromady zuchowej oraz komendantki hufca (małego). To działanie, RUCH jest potrzebny dziś naszym harcerzom, zuchom, to najlepsze wsparcie jakie możemy im udzielić, jak im pomóc przezwyciężyć narastające tendencje wyobcowania i izolacji społecznej. Przede wszystkim nasza METODA HARCERSKA jest potrzebna naszym drużynowym, potrzebny jest im RUCH, świeże powietrze i radość z przeżywania harcerstwa. Oni nie są cyborgami i potrzebują się naładować poprzez przygodę i RUCH.Obrazy artykułów: julita3.jpg

Przyzwyczailiśmy się z kadrą do uwag: „ojej, a nie za dużo Was… gdzie maski w lesie… stajecie w kręgu?” ktoś powie „głupi, nierozsądni” ja mówię „odważni i podejmujący się wyzwań, służby zgodnie z największymi potrzebami”. Moja kadra (wspaniała zresztą) już dawno postanowiła, że nie będzie wprowadzała udziwnień, zmian w swojej obrzędowości, zmian we wszelkich formach, które były ważne dawniej dla drużyn, dla harcerzy. Kadra potrzebuje wsparcia w normalności i pozwolenia jej działać w RUCHU, metodą.

O tym jak to jest skuteczne i ważne utwierdzają się w rozmowach z zuchami, harcerzami i rodzicami.

P.S. Jeszcze jedna mała uwaga: zaniechanie i „przerobienie harcerstwa w duchu pandemicznym, może spowodować, że pojawią się inne organizacje, które świetnie wykorzystają miejsce i czas i zabiorą nam dzieci na inną PRZYGODĘ, a my drużynowi nie będziemy już potrzebni.

 

hm. Julita Stępień

Komendantka hufca ZHP Kolbuszowa


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.